Polubienia: 94,Film użytkownika Wiciaaaa🐍 (@wiciaab_) na TikToku: „Życie jest małą ściemniarą 🙄😴 #dc #viral #foryou”. oryginalny dźwięk - amelia 🐨. Życie jest małą ściemniarą, kto to śpiewa; rozmowa z myszką; Goliniak moje łzy; rowerowa piosenka olanta Kucharczyk; jaks+en; W. Chotomska rozmowa z myszką; Hej panie kapitan; rowerowa piosenka jolanta Kucharczyk; rowerowa piosenka; więcej Mentorką Pauliny będzie Dorota Ucieklak . - Dorota z wykształcenia jest polonistką, psychologiem i anglistką, - Pracuje w korporacji, bo lubi niezależność… Ale ta jedna jest kozak! ta jedna jest kozak! ta jedna jest kozak! To jest 10 na 10 Oddam jej serce Kłócisz się z zmysłami Jak Kiero w abstynencje Mówi mi Romeo, pieprze konsekwencje Twoja Julia zamula, masz coś więcej? Stary to magia W łóżku jak porn house, Rayaner.com, odloty pełne doznać JaK WYGINA PLECY JESY SŁODKA . Jestem szczęśliwą kobietą,mam dwójkę dzieci,wspaniałego że nie jest kolorowo każdego dnia,ale staramy się dochodzić do Zuzia ma 20 lat,a Olek ma 18,nie rozpiszę ile ja z Michałem mamy lat,bo to nie wypada,albo inaczej nie ma czym się zastanawiacie się jak można żyć z jedną osobą tyle lat,a ja wam odpowiadam można,bo każdego dnia poznajesz ją na nowo,ja też na początku myślałam że wiem o Michale wszystko a tu zaskakiwał mnie co dzień nowymi pomysłami i cechami których wcześniej u niego nie to ciągle mojej córce,która weszła w świat dorosłości,że powinna każdą decyzję poważnie rozważyć zanim wykona jakiś nie poszła w ślad Miśka,przejęła moją pięknie maturę i dostała stypendium do Stanów do szkoły artystycznej gdzie pomogą jej zdobyć wiele wiedzy o to Olek poszedł w ślady taty,już skubany jest w drużynie juniorów gdzie odnoszą wreszcie od 6 miesięcy zobaczę Zuzę która przylatuje na mecz Olka,grają o mistrzostwo z Brazylią,czy mi to czegoś nie przypomina?? - Kochanie idziesz bo się salonu wszedł Michał,ubrany w koszulkę naszego syna. - A nie czekamy na Zuzę,powiedziała że - Oj skarbie Zuzia mówiła że spotkamy się na się. - Nie rozmawiam z tobą głupku. - Pani Kubiak,proszę się nie gniewać. - Spadaj. - Pani mnie bardzo namiętnie. - Michał bo spóźnimy się na mecz. - Dobrze chodźmy,ale dokończymy to do Katowickiego się na nasze miejsca i wreszcie od dłuższego czasu zobaczyłam moją córkę. - mnie mocno,a później się nie zmieniła. - Drodzy państwo oto skład reprezentacji Polski: z numerem 1 Igor Nowakowski,z numerem 2 Antoni Winiarski,z numerem 6 Kamil Kurek,z numerem 9 Hubert Bartman,z numerem 10 Arkadiusz Wlazły,z numerem 13 Aleksander Kubiak,i na libero oczywiście Sebastian koło Julki,w końcu na hali byli wszyscy siatkarze żeby dopingować swoje dzieci które przejęły po nich rodzinny był strasznie time 15:15 na zagrywce staną nasz razu przypomniała mi się akcja sprzed 17 lat kiedy to Michał stał na piłkę i brazylijski libero nie zdołał odebrać zagrywki,czyli można zaliczyć to za asa znów skupiony na linii dziewiątego metra,uderzył bardzo mocno,szła na aut ale gracz nie zdołał się schować i otarła go piłka po wielka fala radości,byłam tak cholernie przeskoczył bandę reklamową i podbiegł do nas. - Mamuś się,przytuliłam go z całych sił to samo uczynił dekoracji na której nasz syn dostał MVP turnieju udaliśmy się do Żor żeby świętować sukces naszych dzieci. Przygotowałam kolację na którą Olek ma przyprowadzić swoją dziewczynę,a Zuza w oczach Michała to niezadowolenie,ale no cóż dorosły nam dzieci i musimy się z tym się pochwalić że razem z Julą prowadzę szkołę tańca,nie powiem mamy na prawdę wielu uczniów i nie tylko młodych,a Michał ze Zbyszkiem przejęli trenerstwo Jastrzębskiego Węgla. - Misiu tylko proszę nie narób dzieciom wstydu a najbardziej nakrywając do stołu. - No ale ona jest taka mała moja córeczka,myślisz że ona z tym chłopakiem już ten tego?-zapytał,a ja zaczęłam się śmiać. - Michał,ona jest dorosła nie będę się ją o to dzwonek do otworzyć. - Cześć mamuś,zapomniałem Olek i wszedł do środka z dziewczyną. - Dobrze że nie zapomniałeś towarzyszka mojego syna się zaśmiała. - Bardzo i do nas dołączył to moja dziewczyna Iga. - Miło mi państwa nam rękę. - Nam ciebie jeszcze poczekać bo Zuza się - Jak się do salonu a tu kolejny dzwonek no cholera przecież mają klucze tylko tak łazić muszę. - Mama,zapomniałam się Zuza. - Oj a głowę masz?-zapytałam. - O tym nie do akcji wkroczył Michał. - Mamo tato poznajcie mojego chłopaka, jak Michał go dobrze ogląda więc zareagowałam. - Miło nam cię poznać, podczas kolacji poznaliśmy się nam leciały lata,oczywiście dwa lata później Zuza się zaręczyła z Robertem,a nasz syn przekazał nam nowinę o tym że zostaniemy dziadkami on to odziedziczył po Miśku,ale od małego mu wpajał że trzeba się rozmnażać więc teraz jedziemy do Rzeszowa do Igły,jak co roku robimy imprezę gdzie spotykamy się całą paczką i tak sobie przypominamy nasze śmieszne historie bo w końcu Nie samą siatkówką człowiek żyje,a ja z Michałem wspominamy tą naszą taneczną siatkówkę....... I dotarliśmy do końca tej historii,teraz podziękowania,oczywiście wszystkim tym co czytali i komentowali i tym którzy tylko czytali :) Dziękuję z całego serca i mam nadzieję że mój kolejny blog też odniesie taki sukces,dzięki wam chce się rano wstawać i pisać rozdziały,wymyślać w głowie niestworzone historię,dzięki że te moje wypociny doceniacie :) Zapraszam również na na pierwszy rozdział :) Pozdrawiam Aga Rozdział 11 "Pewnie,przystojniaku" Życie jest małą ściemniarą,wróblicą,wygą,cwaniarą, Plączę nam nogi i mówi idź ! Nie wiesz, nie ufaj mi ! Życie jest małą ściemniarą,francą,wróblicą,cwaniarą, Plącze nam nogi i mówi idź ! Wkręceni w zgubną nić ! Rozdział z dedykacją dla Viki Verads :) Leon Jestem cały zdenerwowany,mój przyjaciel Federico nie wrócił jeszcze do hotelu,chociaż dawno minęła godzina wejścia do niewiedzą o tym nauczyciele,że go do tej pory nie jak susły zasnęli dwie godziny najchętniej poszedłbym się spać,ale nie mogę myśląc o tym,że Fede jeszcze nie wrócił do hotelu. Czułem,że jeśli on wróci będzie potrzebował się komuś 5 minutach usłyszałem,że do naszego pokoju ktoś otwiera kluczem drzwi,wchodzi do przedpokoju,w nim zapala lampkę nocną,odkłada klucze na komodę,ściąga buty i coś wiesz na idzie w stronę łóżek,w końcu orientuję się,że przyszła nasza zguba. - No w końcu jesteś,gdzie byłeś ? Wiesz jak się Powiedziałem to cicho,aby nie obudzić reszty i miałem do niego pretensje o to,że nie zadzwonił,ze wróci późno. - Przepraszam,zapomniałem telefonu i nie miałem jak zadzwonić,żeby wam powiedzieć,że zrobię sobie bardzo długi Odparł,i usiadł się na swoje łóżko,powtórzyłem jego czynność i usiadłem obok niego. - Wszystko jest okey,nie martw chciałeś go pocieszyć,coś jest na rzeczy. - No ale tak wyszło. - Dlaczego zniknąłeś ? Coś się stało ? - Powiedz mi jedno dlaczego dziewczyny są takie,że potrafią cię okłamywać bardzo długo i nawet nie za drgną na dalej w nie brną. - Może boją się,reakcji kogoś komu miałby to bywa i różne są reakcje. - W moim życiu od dzisiaj panuję jeden wielki chaos i nie umiem go poukładać. - To coś jest związane z Ludmiłą ? - Yhmm i nie wiem jak z nią mam zacząć rozmowę. - Może na spokojnie,wtedy wszystko się wyjaśni. - Ale ja nie umiem porozmawiać na spokojnie,musi kilka dni przeminąć,żebym coś zrozumiał. - To daj sobie i jej czas,może wtedy coś się wyjaśni. - Zobaczę. - Idę spać,dobranoc ! Tylko pomyśl o czym ci mówiłem ! - Poklepałem go po plecach i położyłem się do łóżka,zasnąłem w szybkim tempie. ~Następny dzień~ Ludmiła Szukam wszędzie Federico i nie mogę go znaleźć,gdy byłam w jego pokoju chłopacy mówili,ze wyszedł godzinę temu się wieczorem zachowywał się podobnie nic nikomu nie mówi za dużo i ucieka,jakby go coś męczyło,gdybym wiedziała tylko się o niego ! Jest zauważyłam go w pobliskim parku,ale w nim pięknie,tak romantycznie,może to jakiś znak ? - Federico wszędzie Cię szukałam ! - Powiedziałam szczęśliwa,widząc,że jest cały i go pocałować ale się odsunął,musi być coś nie tak-mówiła mi moja podświadomość. - Nie potrzebnie,powiedziałem chłopakom,że Powiedział oschle i w ogóle nie spojrzał na mnie. - To wiem,ale dlaczego unikasz mnie ? - Spytałam się nie pewnie,a cała moja dusza była zła na niego i zawiedziona. - Zdaję Ci pod nosem. - Coś się stało ? Jesteś jakiś spięty,inny. - Nic się nie wyciągaj pochopnych Krzyknął,przeraziłam się jego tonem i zachowaniem wobec mnie. - Nie chciałam cie Powiedziałem nie pewnie,nie wiedząc jak może zareagować. - Ale to zrobiłaś,nie chcę z tobą mnie ! - Tylko ja nie wiem co zrobiłam źle,wytłumacz mi ! - Żarzą bardzo dziwny wobec mnie. Zachowywał się jakbym stała się dla niego obca i nie się z nim stało. - Nie chcę z Tobą rozmawiać, Krzyknął i rozkazał mi wykonać jego rozkaz,nie poznaję go to nie ten sam chłopak ,w którym się zakochałam,któremu oddałam moje serce. - Możesz mi wyznać co cie Oznajmiłam sympatycznym głosem,nie chciałam,żeby wyczuł,że straciłam chęci do walczenia o niego. - Lepiej będzie jak ja Powiedział i sprytnie mnie ominął. - Federico,Fede...- Krzyczałam jego imię i postanowiłam pobiec za to nic nie dało bo uciekł mi z pola widzenia i wróciłam do hotelu aby porozmawiać o tym z dziewczynami. Violetta - Hej Leon ! - Krzyknęłam uradowana widząc mojego przyjaciela,chodzącego po holu hotelowym. - No cześć, przywitałaś się ze Oznajmił uradowany i stanowczy. - No to co proponujesz ? - Spytałam wesoło i zaciekawiona tym czego mu brakuję. - Przytulas,ale bardzo Powiedział uradowany,myśląc o tym,że na sto procent się zgodzę. - Dla Ciebie Powiedziałem ledwo przez śmiech. - Ej ten przytulas trwał za krótko na takie warunki się nie Udał,że obraził się na mnie,że za mało się przytulaliśmy,chyba to pewno mu wystarczyć. - Przestań strzelać foszki,tylko się ciesz,że w ogóle cię przytuliłam,bo nie musiałam. - Niech Ci będzie,ale zapamiętaj sobie jedno Leon Verdas nigdy nie strzela fochów. - Dobrze,już się nie kłócimy nie lubię,jak jesteśmy źli i obrażeni na siebie. - A kiedyś byliśmy ? - Na przykład wczoraj,ale szybko mi przeszło. - Na mnie,nie potrafisz się długo gniewać. - Czyżby ? Mogę spróbować - Przestań,nie zrobisz tego. - A niby czemu ? - Nie pozwolę Tobie,bo mi za bardzo na Tobie zależy,kochanie. - Leoś ! - No co nie chciałem,żebyś wyglądała jak słodki buraczek,ale ślicznie się rumienisz. - to robić. - Jeśli wyjdziesz ze mną dzisiaj na krótki spacer. - Niech Ci będzie. ~ 20 minut później ~ - Dziękuje,ci bardzo za śliczny spacer po Paryżu,ale zdecydowanie był za krótki. - Możemy to powtórzyć,jutro zapraszam cię na cale popołudnie spędzone ze ty na to ? - Jeśli przyjdziesz po mnie,to czemu nie. - To jesteśmy śliczna po Ciebie o 15:00,okey ? - Pewnie,przystojniaku ! - Od kiedy zaczynasz naśladować mnie. - Sama nie wiem, go w policzek. - No mi,a ja zniknęłam w drzwiach pokoju dziewczyn. Federico Kiedy znowu zauważyłem,że Ludmiła idzie w moją stronę,postanowiłem jej wszystko powiedzieć. - Chcesz się dowiedzieć dlaczego z Tobą nie rozmawiam ? - Zacząłem z nią rozmowę,bez owijania. - No raczej,między nami były wszystko w porządku,dopóki tutaj nie przyjechaliśmy,coś się stało kochanie ? - Gula stanęła mi kiedy zwróciła się do mnie kochanie,jak ona może się jeszcze do mnie zwracać po tym wszystkim. - Nie mów więcej do mnie kochanie,bo nie jesteśmy już razem ! - Krzyknąłem na nią wściekły. - Co ty mówisz ? - Nie dowierzała. - Co słyszysz,nie chcę tracić przez ciebie humoru,chcę się tutaj dobrze bawić ale nie z tobą tylko z Oznajmiłem jej pewny,nie chciałem,żeby poczuła się złe,ale chciałem jej to wygarnąć. - Czemu jesteś taki oschły do mnie ? - Widziałem,ze w jej oczach zbierały się łzy,ale ja się na to nie nabiorę. - Wiem o twoim pocałunku z co na drugi dzień płakałaś,a ty oświadczyłaś mi,że nic się nie stało. - Bo to nie miało dla mnie znaczenia,więc dlaczego miałabym o tym wspominać. - Żebyś była ze mną szczera w niektórych sprawach,może bym Ci wybaczył gdybyś wiedziała,że dla mnie postawą związku jest szczerość. - Federico,tylko,że mama mi Powiedziała cicho,a łzy leciały jej ciurkiem. - I o tym też nie wspomniałaś,a może ona mi to Zacząłem się zastanawiać nad tym,jaki cel miała matka Ludmiły,aby nas rozdzielić,dowiem się,kiedy wrócimy do BA. - Ale co ? - Spytała nieświadoma i jakby zagubiona w tym co mówi. - Twoją cholerną bolącą zdradę,nie chcę z Tobą dłużej rozmawiać. - Federico,zaczekaj ! - Nie mamy o czym mówić to koniec z nami ! - Powiedziałem oschle i ruszyłem przed siebie,nie chciałem dłużej patrzeć na nią i słuchać jej wyjaśnień,bo to już nie miało sensu. ~*~ ~*~ No i bum Xd Nie ma Fedemiły rozstała się,no cóż tak bywa ;) Ludmiła i tak będzie walczyć o swoją miłość lub się podda,zobaczę co z tego może wyniknąć ;p Leon i Violetta,w kolejnym rozdziale razem wychodzą i czy coś z tego wyniknie ? Rozdział 12 = 8 komentarzy :) Rozdział 10 "Zawsze będę przy tobie " To nic, kiedy płyną łzy,bo świat ma już dosyć ich . Dobrze wiesz, że warto zawsze próbować raz jeszcze Dziękuję Ci bardzo,że jako jedyna poświęciłaś czas dla mnie i napisałaś OS. Twój One Shot był śliczny,ale nie miał z kim konkurować,więc dostaniesz te wyjątkowe nagrody skrzynką g-mail,a później pokaże co dostałaś na blogu :) Oczywiście kolejne rozdziały będą dedykowane tobie ;**** Więc teraz przejdźmy do OS'a. Tytuł: "Miłość pozornie nie możliwa". Piękna, młoda 24 letnia szatynka śpieszy na spotkanie z przyjaciółką. I tak jest już spóźniona. Violetta uwielbia spotkania z Francescą. Przyjaciółka teraz jednak zaniedbuje ich przyjaźń z powodu chłopaka. Szatynce nie przeszkadza to, ponieważ obiecywały sobie, że nigdy chłopak nie zepsuje ich przyjaźni. "Miłość to najprostszy czynnik,którego czasami nikt nie potrafi zrozumieć..."-Viki Verdas -*- Dziewczyna usłyszała kawałek piosenki "Boom Clap" co sygnalizowało, że dzwoni jej telefon. Zaczęła nerwowo szukać go w torebce. Nie zauważyła jednak pewnego chłopaka, z którym, niestety się zderzyła. -Patrz jak..-Nie dokończyli ponieważ spojrzeli sobie w oczy. Nie byli w stanie powiedzieć już nic. Zatonęli w swoich oczach...Patrzyli jak zahipnotyzowani. Dopiero po jakimś czasie doszli do siebie. -Przepraszam, ja..Zagapiłam się. -Nie to ja przepraszam. Śpieszę się na spotkanie, tak właściwie jestem już spóźniony a muszę iść jeszcze do kwiaciarni. Przepraszam jeszcze raz i i odszedł. Dziewczyna nadal stała zszokowana. Czuła się tak..Dziwnie? Nie...tak niezwykle. Przypomniała sobie o spotkaniu z przyjaciółką. Kawiarnia, w której miała się z nią spotkać znajdowała się tuż za rogiem. Już po chwili 'biegu' znajdowała się na miejscu. Zobaczyła Francescę, więc podeszła do stolika przy którym siedziała. -Cześć Fran, przepraszam za w pośpiechu i na przywitanie pocałowała Fran w przed chwilą zderzyłam się z takim chłopakiem..-Dodała po czym westchnęła. -Fran, przecież widziałam go pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu, a ty o amorach mi gadasz! -No bo ty jeszcze nigdy wzdychałaś gdy mówiłaś o chłopaku, a tym bardziej jeśli widziałaś go pierwszy raz w życiu! Opowiadaj!-Powiedziała, podkreślając słowo 'nigdy'. -Ale to był zwykły chłopak o..Pięknych zielonych oczach..Nie, nie to były zwykłe zielone oczy. Tak... -No przyznaj spodobał ci się? -Dobra już kończę. A bo wiesz, mam nadzieję, że się na mnie nie zdenerwujesz, bo... -Mój chłopak tu przyjdzie...-Powiedziała i spojrzała ma szatynkę wzrokiem mówiącym 'Przepraszam'. -I za co mam być zła? Kochacie się, spędzacie razem czas, tylko pozazdrościć... -Ale tak ostatnio, mało czasu ze sobą spędzamy. Gdy w końcu mamy czas żeby się spotkać to ja zapraszam mojego chłopaka! Jestem okropna! -Nie prawda, jesteś kochaną przyjaciółką. A kiedy ten twój chłopak przyjdzie? -Chwilę..-Powiedziała zerkając na jakąś minutkę. -O już jest!-Krzyknęła i wstała. Skierowała się do drzwi, a to co Violetta tam zobaczyła... Zobaczyła tam tego chłopaka, który przytulał Fran...Podeszli do zszokowanej szatynki. -Vilu to jest mój chłopak Leon, Leon to moja najlepsza przyjaciółka i podałam rękę Leonowi. Gdy dotknął mojej ręki, przez moje ciało przeszedł przyjemny, ciepły dreszcz. -Wiecie co, ja już muszę iść. Przepraszam Fran, i czym prędzej wyszłam z kawiarni. -Super! Zakochałam się z chłopaku przyjaciółki!-Krzyknęłam gdy byłam już daleko od kawiarenki. Tydzień później Przez ostatni tydzień Violetta spędzała każdą wolną chwilę z przyjaciółką. I Leonem. Szatynka była przekonana, że uczucie do szatyna było przelotne i nietrwałe. Tym czasem zauroczenie przerodziło się w miłość. Nie odwzajemnioną...Przynajmniej tak myślała. Prawda była zupełnie inna. Tak naprawdę, Leon również poczuł coś do Violetty. To było coś wyjątkowego. Tego nie czuł nawet przy Francesce. Myślał, że to nic nie znaczy. Jednak przez ten tydzień, poczuł, że to uczucie jest prawdziwe. Nie chciał zranić Fran ponieważ widział, że bardzo go kocha. Jego uczucie do niej jednak powoli wygasało. Wracając do Violetty. Szatynka właśnie czeka na przyjście Fran. Ma ona do przekazania coś ważnego. Dziewczyna siedzi na kanapie. Gdy usłyszała dzwonek do drzwi, zerwała się jak poparzona i podbiegła do ''wrót'' do jej królestwa. Gdy je otworzyła ujrzała swoją ucieszoną przyjaciółkę. -Cześć Violu! Od razu mówię o co chodzi bo się śpieszę.. -A może wejdziesz do środka?-Przerwała jej. -Nie! Słuchaj chcesz jechać z nami do domku nad morzem?! Na 4 dni. Wyjazd jutro! -Z jakimi wami?.. -No ja i Leon! Z jedne strony będę dużo czasu z nim spędzać, a z drugiej to przecież chłopak mojej przyjaciółki-Myślała -No dobra mogę pojechać. -Jej!!! Jak super a teraz lecę bo muszę się przygotować na randkę! -Leć! ze sztucznym uśmiechem. 3 dni później Dziś 3 przyjaciół spędza ostatnią noc w domku letniskowym nad morzem. Przez te 3 dni Violetta jeszcze bardziej zbliżyła się do Leona. Nie może tak po prostu przestać o nim myśleć, czy odkochać się. Teraz jest prawie pewna, że to nie jest zwykłe zauroczenie a prawdziwa miłość...Nie odwzajemniona niestety...Ale dziś nie przejmują się problemami. Umówili się, że zorganizują sobie mały wieczór filmowy. Violetta i Francesca przygotowują jakieś żelki i chipsy a Leon podłącza dekoder i szuka filmów. Około godziny wszystko było gotowe. Usiedli na wygodnej kanapie w pokoju i zaczęli oglądać film "Władca Pierścieni".Pod koniec filmu Francesca wstała. -Przepraszam was, ja pójdę się już położyć. -Iść z tobą?-Zapytał Leon. -Nie, nie trzeba. Pogadajcie, pooglądajcie sobie, w końcu zależy mi na waszych dobrych i zaśmiała się po czym poszła do swojego pokoju. Między Leonem i Violettą panowała niezręczna cisza. W końcu Leon się odezwał. -Jak długo znasz Fran? -Znamy się od podstawówki. -Aha.. -A wy? -Poznałem ja w parku. Zderzyliśmy się. -Tak jak my?-Zapytała już rozluźniona. -No, się. Rozmawiali jak przyjaciele, którymi podajże byli. Film ich nie interesował. Zajęli się poznawaniem się. Śmiali się jak dzieci. -Ale przyznaj, że jak zobaczyłeś mnie wtedy w kawiarni to się zdziwiłeś!-Powiedziała a tak właściwie krzyknęła roześmiana. -Ale ty też! -Nie ja nie, ale ty tak! -Ty też! -Nie! pewny siebie. -Nie!-Powiedziała i walnęła go poduszką, która leżała obok niej. -Ładnie to tak???-Zapytał i uderzył poduszką Violettę. Zaczęli się ganić po całym domu. Biegali między kanapą, stołem, pod krzesłami. Gdy Violetta nie miała siły już biegać stanęła i odwróciła się. Leon był rozpędzony i gdy zobaczył, że Violetta stanęła próbował się zatrzymać. Nie udało mi się to i wpadł na nią. Oboje spadli na kanapę stojącą za nimi. Ona leżała pod nim a ona na niej. -No to trochę speszony. Patrzyli sobie w oczy. Tak jak za pierwszym razem gdy się spotkali. Ona pod wpływem chwili podniosła głowę i musnęła jego usta. On pomimo zdziwienia odwzajemnił pocałunek. Violetta była w szoku. Musiała to zrobić. Dała upust wszystkim emocjom i uczuciom, które w sobie gromadziła. Po chwili jednak przypomniała sobie o ich sytuacji. On ma dziewczynę, którą jest jej przyjaciółka. Szybko oderwała się od szatyna. -Nie..Nie mogę! Pobiegła do swojego pokoju, w którym się zamknęła. Leon był w tej samej pozycji co wcześniej. Jeden gest potwierdził jego wszystkie obawy... Zakochał się...Ale to nie możliwe. W przyjaciółce swojej dziewczyny? No właśnie...On ma dziewczynę. Wstał i zapukał do pokoju Fran, miał nadzieje, że jeszcze nie śpi. Otworzyła mu zaspana przyjaciółka. -Obudziłem cię? -Nie..Wchodź. Wykonał polecenie dziewczyny. -Mam problem. -Gadaj. -Zakochałem się. Przepraszam, ale między nami nie ma tego co na początku. -Rozumiem.. Nie ukrywam jest mi smutno, ale ja też to zauważyłam. Co to za szczęściara? się. -Ooo...Ona cię..? -Tak. -Jaka byłam głupia! Nie zauważyłam, że mojej przyjaciółce podoba się mój, były już teraz, chłopak!!! -Nie jesteś głupia. Ja też tego nie zauważyłem, ale po tym pocałunku poczułem coś niesamowitego. Leon rozmawiał jeszcze długo z Fran. Powiedział mu, że jutro powinien powiedzieć jej co do niej czuje. Tak tez zrobi a teraz poszedł spać. Nie będzie miał takiej szansy choć jeszcze o tym nie wie... Violetta postanowiła, że wyjedzie. Odebrała chłopaka przyjaciółce, przez nią będą cierpieć.. Nie zobaczą już jej nigdy więcej. Spakowała się, napisała list do Fran i wyjechała. Niezauważona, zostawiła ich bez żadnych osobistych wyjaśnień. -*- Obudziły go krzyki. Francesca krzyczała, a raczej darł się w niebo głosy. Wstał z łóżka i poszedł w kierunku źródła krzyków. Gdy zobaczył zrozpaczoną Francescę leżącą na pościelonym łóżku w swoim pokoju, podszedł do niej i przytulił. -Co jest? -Ona wyjechała..-Powiedziała. -Co? -Wyjechała, zostawiła nas. W jej pokoju nic nie ma. Zabrała wszystko i pojechała. Poszedł do pokoju Violetty. Faktycznie. Nic tam nie było. Nie! Zaraz, zaraz była tam biała koperta. Leon wziął ją i zaniósł Francesce. -Co to?-Zapytała zdziwiona. widać, że koperta! -To do mnie? -Skoro pisze na niej Francesca to chyba i przeczytaj. -Ty to -Nie, nie czyta się cudzych korespondencji. Chwyciła list drżącymi rękoma. Otworzyła ją, wyciągnęła kartkę, którą rozłożyła i zaczęła czytać. Fran, bardzo chce cię przeprosić za zaistniałą sytuację. Jestem okropną przyjaciółką... Jak mogłam zakochać się w twoim chłopaku? Tak, zakochałam się w Leonie. Prawdopodobnie już o wszystkim wiesz. Chciałam tylko cię przeprosić, i powiedzieć a raczej napisać, że więcej nie będziesz miała ze mną problemu. Wyjechałam i nie wiem kiedy wrócę. Proszę na dzwoń i nie szukaj mnie. Nikt nie powie ci gdzie jestem. Przepraszam za wszystko. Jestem okropną przyjaciółką. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Viola I jeszcze jedno. Powiedz Leonowi... A zresztą. Nic mu nie mów. Violetta. -Co ze mnie za przyjaciółka.. 6 miesięcy później Francesca i Leon wbrew woli Violetty oblecieli pół świata w poszukiwaniu szatynki. Tamtego kwietniowego dnia widzieli ją po raz ostatni. Francesca codziennie dzwoni do Violetty, jednak za każdym razem ona odrzuca połączenie. Oni nie poddają się. Jak co dzień Fran idzie do Leona. Gdy jest już przed drzwiami dzwoni domofonem. Mosiężne drzwi otwiera jej szatyn. -Hej, po czym wpuszcza ją do środka. Francesca siada na kanapie a miejsce obok niej zajmuje szatyn. -Dzwonimy? -Tak. To nasza dokładnie 184 próba dodzwonienia się do niej. -Tak. Dobra dzwoń. Francesca wybrała numer do swojej przyjaciółki i nacisnęła zieloną słuchawkę. Ku jej zdziwieniu Violetta odebrała. F: Violetta?-Gdy Leon usłyszał, że jego przyjaciółka rozmawia z Violettą na jego twarzy pojawił się uśmiech. V: Tak, Fran tak tęskniłam! F: A jesteś w Buenos Aires?! F: No to oczywiście! Dziś o 12! Za godzinę! V: Oczywiście! Będę! W parku? -I co? -Idziemy do parku!-Krzyknęła i przytuliła się do później Fran czeka na Violettę w parku. Szatynka nie wie, że Leon również tu jest. Schował się za drzewem. On i Fran mają pewien plan. Minutę później Francesca zauważyła Violettą wchodzącą na teren parku. Dziewczyny przytuliły się i zaczęły rozmawiać. Violetta przepraszała, że wyjechała i, że rozwaliła jej związek. Francesca po 30 minutach rozmowy postanowiła włączyć jej plan w życie. -Violetta, czemu nie powiedziałaś mu? -Komu? -Nie udawaj, dobrze? Czemu nie powiedziałaś Leonowi? -Ale czego mu nie powiedziałam?-Udawała głupią. -Tego, że go kochasz, na przykład? -Tak Francesca. Miałam podejść do niego i powiedzieć, och Leon mam gdzieś, że jesteś chłopakiem Fran ja cię kocham!-Powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem w głosie. -Ja tez cię Leon, który w tym momencie wyszedł z za drzewa. Violetta zszokowana odwróciła się. Zobaczyła szatyna z wielkim bukietem czerwonych róż. -A-ale jak? Zaśmiali się. Nawet nie zauważyli kiedy Francesca ulotniła się zadowolona do domu. Usiedli na ławce. Zaczęli wyjaśniać sobie sytuację z przed 6 miesięcy. -Violu, czy ty byś chciała być moją dziewczyną?-Zapytał niepewnie po jakimś czasie. -Oczywiście, że tak!-Krzyknęła i pocałowała szatyna. On pogłębiał pocałunek. Cieszyli się, że w końcu po tak długim czasie, mogą być razem, bez żadnych lata później -Czy ty Violetto Castillo bierzesz za męża Leona Verdasa i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?-Pyta ksiądz. Tak, dziś odbywa się ślub Violetty i Leona. Są bardzo szczęśliwi. -Tak. -A czy ty Leonie Verdasie bierzesz za żonę Violettę Castillo i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską? -Tak. -W takim razie ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę zdanie ksiądz skierował do męża Violetty. Leon przyciągną kobietę swojego życia i pocałował bardzo namiętnie. Nareszcie będą razem..Teraz już na zawsze. 3 miesiące później Dziś Wigilia. Wszyscy rozpakowują prezenty. Wszyscy to znaczy- Violetta, rodzice Violetty, rodzice Leona, wszyscy przyjaciele państwa młodych i Leon. Pan Verdas jako ostatni rozpakowuje swój prezent. Czemu? To wszystko za sprawą pani Verdas, która akurat dziś chce powiedzieć swojemu mężowi o tym, że jest w 2 miesiącu ciąży. Bardzo trudno było jej ukryć ten fakt przed mężem, ale się udało. -Kochanie teraz twoja Violetta i podała paczuszkę swojemu mężowi. Nikt nie domyśla się co jest w pudełku, ponieważ nikt nie wie, że szatynka jest w ciąży. Leon otworzył zielone pudełko i szczęka opadła mu do samej ziemi. -Co stary? Dostałeś prezerwatywy?-Zaśmiał się przyjaciel Leona-Maxi. Uśmiechnięty Leon wyjął z pudełka 2 malutkie buciki. Jeden różowy, drugi niebieski. uśmiechnięta Violetta. Wszyscy zaczęli im gratulować. Jednak nie Leon. On jako jedyny stał z boku gdy wszyscy tulili Vilu. -Nie chcesz tego dziecka?-Zapytała bliska płaczu? On nic nie powiedział tylko podniósł ciężarną i pocałował namiętnie. -Bardzo się cieszę. Nawet nie wiesz jak.. I tak oto kończy się historia z początku nie szczęśliwej miłości. Nie...Poprawka. Tak zaczyna się, Zupełnie nowa historia, rodziny Verdas.. *_* *_* *_* One Shot bardzo cudowny ♥! Co do tego,że była jedna nie jestem zła na was ;) I tak was wszystkich kocham O poranku obudziły mnie promienie światła,które próbowały przedostać się przez żaluzje do mojego słoneczne nie dały mi dalej spać jakby mnie ostrzegały,że jest bardzo ciężki dzień przede się z tego,że Tomas postanowił mnie odpuścić i zgodził się zostać moim przyjacielem na pomyślałam,że ubiorę się w różową na dół a na dole cała radosna siedziała mama,która coś podśpiewywała sobie. - O hej córcia co ty taka nie w humorze ? - A z jakie powodu mam skakać z radości co ? - No jak to z czego,nie świętujesz tego wspaniałego dnia. - Mówiąc wspaniały dzień,o co ci dokładnie chodzi ? - Z tego powodu,że rzuciłaś tą centymetrową grzywkę i wreście spotykasz się z normalnym chłopakiem. - A z czego wysuwasz takie podejrzenia ? I jak ty możesz obrażać Federico. - Nie udawaj,że nic nie kto wczoraj wieczorem w twoim pokoju całował się z Tomasem. Może mi za chwilę powiesz,że był to twój jeśli chodzi o Federico to ja mogę mówić co mi się żywnie podoba. - Przestań wygadywać takie i Tomas to było....nic bardzo nie stworzone rzeczy i zapamiętaj kocham Federico. - Gdybyś go kochała nie wyrabiałaś byś takich przynajmniej miała byś grosz szacunku do swojego chłopaka i byś go nie zdradziła. - Wiesz co,ja nie chcę tego się wyjaśniło i ja i Tomas jesteśmy tylko przyjaciółmi. - A Federico wszystko wie ? - Nie i się nie dowie. - Moja w tym głowa,że się dowie. - I tak ci nie uwierzy,nie masz dowodów. -Jeszcze się zdziwisz popatrz na to. - Nie wykorzystasz tego przeciwko mnie. - Zrobię wszystko abyś z nim nie czasu dwa tygodnie,po tych dwóch tygodniach obiecuję Ci,że on się Nie chciałam słuchać więcej gróźb mojej rację z tym,że nie powinnam okłamywać Federico,ale ja nie wiem co mam mu powiem to może mnie rzucić od razu ale ja bym nie wytrzymała bez z domu bez słowa nawet mamcia nie chciała mnie zatrzymywać,chyba wołała abym to na spokojnie sobie nie wiem co się ze mną dzieję. Jaka ja byłam głupia,że dopuściłam się do tego pocałunku,może na chwilę się zapomniałam,ale nie mogę usprawiedliwiać swojego zachowania,wiem tylko,że postąpiłam źle i muszę coś z tym zrobić. Federico Kiedy przyszedłem do szkoły po całym studiu szukałem się za nią stęskniłem dlatego chciałem ją jak najszybciej zobaczyć i przytulić się do niej jak najmocniej w szatnią usłyszałem płacz jakieś dziewczyny w pierwszej chwili nie pomyślałem sobie,że to może być moja blondynkę,ale po dalszym płaczu rozpoznałem ją,kiedy odtworzyłem drzwi od szatni zobaczyłem ją siedziała na podłodze i nie przestawała ją do siebie,po chwili były już wszystko w porządku. - Kochanie co się stało ? -Nnic takkiego. - Widzę,że jest z tobą coś nie były wszystko w porządku nie zachowywałaś byś się tak. Hej,uśmiechnij się i pamiętaj,że możesz mi powiedzieć prawdę. - Mogę Ci coś zachowasz to w sekrecie. - Obiecuję. - Moja przyjaciółka zdradziła swojego chłopaka,to znaczy pocałowała innego,który dla niej ten pocałunek nic nie bardzo boi się zachowania swojego chłopaka,jak na to ty co byś zrobił ? - Sam nie wiem,ale wiem,że na pewno tak szybko bym chyba nie wybaczył musiałbym się tym oswoić. Ale jeśli nic dla tej twojej przyjaciółki to nic nie znaczyło to się nie martw oni sami sobie - Tak masz rację. - To dlaczego płakałaś ? Z ich powodu ? - Może a nie Cię,że wczoraj się nie spotkaliśmy bardzo Cię Kocham chcę abyś o tym wiedział. - Ja to wiem i też Cię się. Leon Pablo przed chwilą powiedział,że wszystkich czyli naszą klasę zaprasza na aulę ma coś bardzo ważnego do ogłoszenia. - Drodzy uczniowie,wiemy,że jest to wasz ostatni rok w tej abyście jak najlepiej zapamiętali ten szczególny dla was za dwa tygodnie wyjeżdżacie na pierwszą waszą wycieczkę na pięć dni do wycieczki jest dla was ufundowany,musicie tylko przynieść zgodę rodziców i wycieczki będą : Antonio i jakieś pytania ? - Tak ja mam !-podniosłem rękę do góry. - Proszę,Leon zabierz głos. - Jak będą rozdzielone pokoje i o której wyruszamy ? - będą miały jedne wspólny pokój,jeśli się zgodzą,a chłopaki będziemy o około 8 nie ma więcej pytań zapraszam was do klasy. *~* Przepraszam za tak badziewny rozdział ;( Kochani dziękuję wam za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem,jesteście wspaniali <3 Mama Ludmiły szantażuję ją,czy z tego wyniknie co z tego wyniknie ? Następny rozdział pojawi się jeszcze nie wiem kiedy. Rozdział 10 = 8 komentarzy ;) Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ? Przypominam o konkursie na OS,który trwa do 9 listopada. Jak na razie dostałam jedną pracę i jest mi strasznie smutno ;( POMOC Szukam kogoś kto jest dobry z języka polskiego. Mam do zanalizowania wiersz pod kontem nowej matury, a nie mam kompletnie pomysłu jak się za to zabrać. Jest ktoś kto może mi pomóc? Będę bardzo wdzięczna. NOWOŚĆ Nowy blog. Pod wpływem chwili zaczęłam pisać nową historię, nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, ale jednego jestem pewna będzie w miarę krótko. Mam nadzieję, że będziecie ze mną :) Zapraszam serdecznie, zostawcie po sobie jakiś znak :) EPILOG Wpadłem jak szalony do szpitala. Pielęgniarka bardzo szybko zaprowadziła mnie do sali porodowej. Na łóżku leżała już Weronika. -Kochanie jak się czujesz? -Super. Brakuje jeszcze drinka z palemką i normalnie jak na wakacjach. Nie denerwuj mnie lepiej. -Nie denerwuj się kochanie. -Dobrze pani Weroniko rozwarcie jest na tyle duże, że możemy zaczynać. Na trzy niech pani prze. Raz, dwa, trzy. -Ślicznie kochanie, jestem z ciebie dumny. -Zamknij się. Nie myśl, że pozwolę ci się zapłodnić po raz kolejny. Nie ma mowy o następnej ciąży. Rozumiemy się? Po trzech godzinach na świat przyszedł nasz synek. Jednak chwilkę później okazało się, że to nie koniec. Kilka minut po nim na świat przyszła jego siostrzyczka. -Ale jak to dwójka? Przecież my sobie nie poradzimy. -Mamy siebie to nam wystarczy. Na pewno damy radę. Dziękuję ci za nie. Dwadzieścia pięć lat później Ostatni dzień mistrzostw Europy. Reprezentacja Polski gra z Włochami. Nasz syn Kacper jest pierwszym rozgrywającym reprezentacji. Razem z Kamilą naszą córką i kibicujemy polskiej reprezentacji. Spotkanie było niezwykle emocjonujące, na szczęście zwycięstwo odniosła reprezentacja Polski. Chwilę później opuściliśmy swoje miejsca i zeszliśmy na dół do wiwatujących Polskich siatkarzy. Kamila od razu udała się do Sebastiana – syna Krzyśka Ignaczaka, który był jej narzeczonym. My podeszliśmy do Kacpra żeby mu pogratulować. -Kochanie, jesteśmy z ciebie bardzo dumni. Gratulujemy wspaniałego meczu. -Udało się! - powiedział i przytulił nas z całej siły. Zostaliśmy jeszcze na moment na parkiecie, ale musieliśmy go opuścić by można było przygotować podium do dekoracji. -Przyszedł czas na nagrody indywidualne. Na początek najlepszy libero. Zostaje nim Sebastian Ignaczak. Wielkie brawa. -Najlepszym rozgrywającym turnieju zostaje nie kto inny tylko Kacper Włodarczyk. Zapraszamy serdecznie. Przy okazji gratulujemy serdecznie rodzicom dzieci. Siatkarska rodzina pełną gębą – kontynuuje prezenter, którym jest Igła. Przyjął ofertę Polsatu Sport i zaraz po zakończeniu kariery został komentatorem siatkówki. Zaśmiałam się i puściłam do niego oczko. Po dekoracji światła przygasły i znów usłyszeliśmy głos Igły: -Proszę państwa pewien młody człowiek chce zabrać głos. Pozwolimy mu na to? -TAK – daje się usłyszeć z całej hali. -W takim wypadku zapraszam Kacpra. Po chwili usłyszałam głos naszego syna. -Witam wszystkich serdecznie i dziękuję państwu bardzo za doping. Chciałbym poprosić bardzo serdecznie na środek moją dziewczynę Margaret. Po chwili obok niego pojawiła się córka Facundo. -Margaret jesteś dla mnie bardzo ważna. Jestem pewny, że jesteś tą jedną jedyną. Chciałbym żebyś zawsze była obok mnie dlatego chcę cię zapytać czy zostaniesz moją żoną? -Oczywiście, że chcę. -Nie mogę uwierzyć w to, że nasze dzieci są już dorosłe. -Dorosłe są już od kilku lat, a teraz to niedługo będziesz bawiła swoje wnuki. -Spokojnie, na razie nie wzięli jeszcze ślubu. -Mówisz tak jakbyśmy my czekali do ślubu. Pół roku później Dzieciaczki wyglądacie ślicznie. Jeszcze niedawno byliście tacy mali, a teraz bierzecie ślub. -Mamo przestań bo zaraz się popłacze i nie będzie miał kto poprawić mi makijażu. -Możecie mi coś obiecać? -Co tylko chcesz mamo – odpowiedział Kacper. -Obiecajcie, że o nas nie zapomnicie jak wyjedziecie do tych swoich Włoch. -Nie ma mowy, o tobie nie da się zapomnieć. W końcu jesteś naszą najukochańszą mamą. Ale teraz musimy już iść po spóźnimy się na najważniejsze wydarzenie naszego życia. -Idźcie, ja za chwilkę do was przyjdę. Chwilę po wyjściu dzieci usłyszałam, że drzwi ponownie się otwierają. -Kochanie chodź już. Chyba nie chcesz przegapić ślubu swoich dzieci. -Już idę. -Ej nie smuć się. To powinien być szczęśliwy dzień. -I taki jest, ale uświadomiłam sobie, że nie będę ich tak długo widzieć. -Będziemy przyjeżdżać do nich bardzo często, oni też będą nas odwiedzać. Nawet nie zauważysz jak to szybko minie. -Wiesz, że cię kocham. -Wiem, gdybyś mnie nie kochała nie wytrzymałabyś ze mną tak długo, a i jeszcze jedno ja też cię bardzo kocham. Pewnie większość z was będzie chciała mnie teraz udusić, ale musiałam skończyć to opowiadanie. Nie miałam pomysłu na ciąg dalszy. Z resztą nie lubię opowiadań ciągnących się jak telenowele. PROSZĘ ŻEBY KAŻDY KTO CZYTAŁ OPOWIADANIE ZOSTAWIŁ PO SOBIE JAKIŚ ZNAK. Dziękuję wam bardzo sedecznie za 25000 wyświetleń i zapraszam do Kuby i Michała i Mariusza :) +rozpoczynam chyba pisać coś nowego, ale wstawię dopiero kiedy będę miała całość. przewiduję, że nie będzie to tak długie jak to kilka części. Na pewno dam wam o tym znać na tym blogu ;) jeszcze raz serdecznie dziękuję wam za waszą obecność, pozdrawiam i całuję zakochana w siatkówce 54 CZYTASZ - KOMENTUJESZ - TO BARDZO MOTYWUJE :) Osiem miesięcy później Wojtek właśnie gra mecz. Skra podejmuje dzisiaj u siebie drużynę z Rzeszowa. Niestety mój stan nie pozwolił mi na dopingowanie z hali. W końcu to już dziewiąty miesiąc, ale co z tego skoro naszemu synkowi wcale nie spieszy się na ten świat. Przygotowałam sobie dwa słoiki moich ulubionych ogórków kiszonych i usiadłam przed telewizorem. Mecz był jednostronny, Skra już na samym początku wypracowała sobie kilku punktową przewagę i dowiozła ją do końca pierwszego i drugiego seta. W trzecim przy stanie 16:13 dla Skry poczułam się jakoś dziwnie. Po chwili zorientowałam się, że odeszły mi wody. Pośpiesznie chwyciłam telefon, który na szczęście leżał obok mnie i wybrałam numer alarmowy. Następnie wykręciłam numer Wojtka. Nie łudziłam się, że odbierze bo mecz jeszcze trwa, ale przynajmniej nagram mu się na sekretarkę, to odbierze zaraz po meczu. Oczami Wojtka Bardzo cieszyłem się, że trener dał mi szansę w meczu z tak dobrą drużyną jak Resovia. Dawałem z siebie wszystko jednak cały czas miałem jakieś dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Mecz udało nam się wygrać w trzech setach, ale wcale nie należał do tych z gatunku łatwych. Przy takim przeciwniku nie można ani na chwilę stracić koncentracji bo potrafi to idealnie wykorzystać. Po krótkim rozdaniu autografów udałem się do szatni. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Martwię się o Weronikę. To już dziewiąty miesiąc, a dziecko nie chce znaleźć się na tym świecie, ale jak to mawia pani ginekolog „sam dobrze będzie wiedział kiedy będzie właściwy moment”. Kiedy wziąłem do rąk telefon zobaczyłem, że mam wiadomość od Weroniki na poczcie. -Wojtuś kochanie, chyba się zaczęło. Zadzwoniłam po pogotowie, proszę cię przyjedź jak najszybciej. Nie chcę być sama. A i pamiętaj jeszcze jedno jeśli zemdlejesz na sali porodowej to cię uduszę własnymi rękoma. - słysząc ostatnie słowa uśmiech mimochodem wdarł się na moją twarz. Chwilę później zdałem sobie jednak sprawę z powagi jej słów. Szybko zerwałem się z miejsca i zacząłem zbierać swoje rzeczy. -Co ci się tak śpieszy? - do szatni wszedł Facundo -Weronika rodzi, muszę jak najszybciej jechać do szpitala -Nie będziesz prowadził w takim stanie. Poczekaj chwilkę zawiozę cię, w końcu muszę być obecny przy narodzinach mojej chrześnicy. Postanowiliśmy, że Facundo zostanie ojcem chrzestnym małego, a matką moja koleżanka z nowej drużyny Ania. Mimo, że Weronika nie mogła grać w tym sezonie chodziła na treningi żeńskiej drużyny i tak od słowa do słowa stały się najlepszymi przyjaciółkami. -Możemy jechać -Dzięki, że ze mną jedziesz. -Nie ma za co. Można powiedzieć, że jestem waszym aniołem stróżem. Wybraliście już imię dla małego? -Myśleliśmy nad Kacprem albo Sebastianem, ale na razie nie możemy się zdecydować. 53 Weronika wyszła ze szpitala po pięciu dniach od odzyskania przytomności. Na razie mogę się nią jeszcze zajmować, ale za kilka dni jadę już do Spały. Muszę znaleźć kogoś kto się nią zajmie. Siedziałem w kuchni przygotowując śniadanie kiedy usłyszałem głos Weroniki. -Wojtuś... -Tak kochanie. -Mogłabym mieć do ciebie prośbę. -Jasne. -Wiesz co bo mam ochotę na ogórki kiszone, a w domu nie ma już żadnych. -Rozumiem, że mam się przejść do sklepu. -Jeśli mógłbyś. -Ok, za chwilkę będę – wziąłem tylko portfel z szafki i wyszedłem do pobliskiego spożywczaka. W drodze powrotnej wpadłem na naszą sąsiadkę panią Wandę. Bardzo miła starsza kobieta, która kilka lat temu pochowała męża i teraz mieszka sama. Do głowy przyszedł mi genialny pomysł. -Pani Wandziu mógłbym chwilkę z panią porozmawiać? -Nie ma sprawy Wojtuś, o co chodzi? - miałem wrażenie, że czasami kobieta traktuje mnie jak swojego wnuczka, który swoją drogą wyjechał do Anglii i od czasu do czasu ją odwiedza. -Wie pani, że za kilka dni wyjeżdżam na zgrupowanie? -No coś mi się tam obiło o uszy. -I chciałbym panią zapytać, czy nie mogłaby pani zająć się Weroniką? -Jeszcze nie wydobrzała po tym okropnym wypadku? -Po wypadku nie ma już prawie śladu, ale jest inna sprawa. -Jaka? -Weronika jest w ciąży, a doktor powiedział, że powinien się nią ktoś zająć i tak sobie pomyślałem, że może pani mogłaby zajrzeć do niej od czasu do czasu. Będę się starał jak najczęściej wracać do domu, ale wie pani jak to jest, nie zawsze wszystko będzie zależało ode mnie. -Wojtuś kochanie, dlaczego dopiero teraz mówisz mi o tej szczęśliwej nowinie? Oczywiście, że mogę zająć się Weroniką, nie ma żadnego problemu. -Dziękuję pani bardzo. Postaram się jakoś odwdzięczyć. -Wystarczy, że dasz mi jakiś bilet na wasz mecz rozgrywany w Łodzi i po problemie. -Ma pani to jak w banku. -Widzę, że zachcianki już się zaczęły – wskazała na dwa słoiki ogórków które trzymałem w rękach. -Mam wrażenie, że od kilku dni mogłaby jeść tylko same ogórki. -Tak to już jest z kobietami w ciąży. -Nie będę pani dłużej zatrzymywał. Jeszcze raz bardzo dziękuję. -Nie ma za co. Pozdrów ode mnie Weronikę. -Oczywiście. -Kochanie to ty? -Tak, mam dla ciebie te ogórki – kiedy wszedłem do kuchni zauważyłem Weronikę siedzącą na blacie i wyjadającą łyżeczką nutellę prosto z pojemnika – ale sądzę, że na razie nie będą ci potrzebne bo widzę, że znalazłaś sobie coś w zastępstwie za ogórki. -Przepraszam cię, że poszedłeś od sklepu na marne, ale po prostu kiedy tylko wyszedłeś dostałam takiej chęci na nutellę, że nie mogłam się opanować. -Nie ma żadnego problemu będziemy mieć na zapas. Rozmawiałem z panią Wandą. -O czym? -Poprosiłem ją żeby zajęła się tobą kiedy wyjadę. -Przecież to tylko kłopot, mogę sama się sobą zająć. -Nie ma żadnego marudzenia. Będę spokojniejszy kiedy będę wiedział, że ktoś ma cię na oku. -Skoro tak wolisz to niech ci będzie. -Grzeczna dziewczynka – podszedłem do niej i pocałowałem w usta wysmarowane kremem – a jaka słodka – zaśmiałem się. 52 Po jakimś czasie poczułem jak ktoś położył mi rękę na ramieniu. -Wojtek co z Weroniką? - przed sobą zobaczyłem jej matkę. -Mówiłem żeby państwo tutaj nie przyjeżdżali! -Chcemy się tylko dowiedzieć jaki jest stan naszej córki. -To nie jest wasza córka. Nigdy nią nie była. Gdzie byliście jak stawiała pierwsze kroki? Jak uczyła się mówić? Kiedy szła do przedszkola, szkoły? Gdzie byliście? Właśnie, nie było was. Nie było was przy niej kiedy JEJ rodzice zginęli w wypadku. Może trzeba było lepiej szukać i Weronika nie spędziłaby tylu lat w domu dziecka. Nie macie prawa nazywać się jej rodzicami. Proszę was żebyście opuścili szpital. Kiedy podniosłem głowę do góry zobaczyłem, że w ich oczach zbierają się łzy. -Wiemy, ze nie postąpiliśmy właściwie, ale chcieliśmy to naprawić. -Co chcieliście naprawić? Nie przeżyje już drugi raz tych lat spędzonych w domu dziecka. Czasu nie da się cofnąć. -Przepraszamy. -To nie mnie macie przepraszać, ale musicie wiedzieć jedno. Jeżeli Weronice albo dziecku stanie się coś złego osobiście was uduszę. -Dziecku? O jakim ty dziecku mówisz? -O cholera, nie powinienem o tym mówić. -Wojtek o co w tym wszystkim chodzi? - usłyszałem głos Facundo. -Nie powinienem o tym mówić, ale skoro już powiedziałem. Weronika jest w ciąży i paradoksalnie dowiedzieliśmy, a właściwie ja się o tym dowiedziałem przez ten wypadek. Weronika jeszcze śpi po operacji, ale jak się obudzi nie chcę was tu widzieć. -Możemy mieć do ciebie prośbę? -Zależy jaką? -Przeproś ją od nas i powiedź, że bardzo żałujemy tego co zrobiliśmy. Gdyby jednak zmieniła zdanie i chciała się z nami spotkać niech skontaktuje się z Emanuelem. -Nie liczyłbym na to. Weronika tak łatwo nie zmienia zdania, ale mogę to państwu obiecać. Chwilę później małżeństwo opuściło szpital -Wojtek jak to jest możliwe? -Pamiętasz jak po obudzeniu się Weroniki pojechałeś do Polski, a ja zostałem we Włoszech? -Pamiętam. -Oświadczyłem się jej wtedy, a potem to już tak samo poszło – uśmiechnąłem się. -Ale przecież lekarze mówili.... -Musieli się pomylić. Z resztą to nie jest teraz najważniejsze. Najważniejsze jest to żeby Weronika się obudziła. Muszę jej w końcu przekazać tą radosną nowinę. Następnych kilka dni minęło mi na siedzeniu przy łóżku Weroniki. Mimo iż powinna już się obudzić cały czas spała. Lekarze nie potrafili mi powiedzieć jak długo to potrwa. Miałem dziwne wrażenie, że sami nie wiedzą dlaczego trwa to tak długo. Każdego dnia opowiadałem jej co robiłem i jak bardzo ją kocham. Dzisiaj przyszedłem do szpitala trochę później niż zwykle bo musiałem pojechać do lekarza zrobić badania, w końcu dostałem powołanie do kadry b. właściwie to teraz nie wiem czy chcę jechać do Spały. Weronika jest w szpitalu, na dodatek w ciąży. Chciałbym po prostu być obok niej. Kiedy przyszedłem pod jej salę zobaczyłem poruszenie. Co chwilę z pomieszczenia wychodzili lekarze albo pielęgniarki. Próbowałem dowiedzieć się od którejś z nich o co tu chodzi, ale każda zbywałam mnie zdawkowym stwierdzeniem „nie teraz”. Zrezygnowany zająłem miejsce na krzesełku przed salą. Godzinę później z sali wyłonił się lekarz prowadzący Weroniki. -Doktorze może mi pan powiedzieć co to wszystko oznacza? -Panie Wojtku mam dla pana bardzo dobrą wiadomość. Pani Weronika się obudziła. -Naprawdę? Nareszcie, nie mogłem już się doczekać. -Mogę do niej wejść? -Za chwilkę pielęgniarka skończy robić ostatnie badania i będzie pan mógł wejść, a tymczasem zapraszam do mojego gabinetu. -Czy coś się stało? -Nie, chciałbym się po prostu dowiedzieć czy będzie mógł się pan zająć panią Weroniką po wyjściu ze szpitala? -Przez kilka pierwszych dni pewnie tak, ale później wyjeżdżam na zgrupowanie do Spały. -W takim wypadku radziłbym panu znaleźć kogoś kto będzie mógł pomóc pani Weronice. Przez pierwszy miesiąc na pewno będzie jeszcze bardzo słaba. Dodatkowo będzie potęgowała to ciąża, w końcu nie od dziś wiadomo, że pierwsze trzy miesiące są najgorsze. Dziwne, że pani Weronika nie miała do tej pory żadnych objawów: nudności, zmęczenia. -Powiedział jej pan doktor? -Uznałem, że pan powinien to zrobić. Także proszę iść podzielić się tą radosną nowiną z narzeczoną. Kilka minut później Kiedy tylko przekroczyłem próg sali zobaczyłem piękny uśmiech na twarzy Weroniki. -Wojtuś. -Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. -Wiem, wszystko słyszałam. Słyszałam każde słowo wypowiedziane przez ciebie. Tyle razy chciałam otworzyć oczy i powiedzieć ci jak bardzo cię kocham, ale nie mogłam. -Muszę ci coś powiedzieć. Ja, ty, my.... -No wykrztuś to w końcu z siebie. -Będziemy mieli dziecko, jesteś w ciąży. -Naprawdę? -Tak, nie wiem jak to jest możliwe, ale tak bardzo się cieszę. -Nawet nie wiesz jak ja się cieszę. Myślałam, że nigdy nie będę mieć dzieci, a tu taka niespodzianka. -Nie żałujesz, że będziesz musiała zrobić sobie przerwę? -Żartujesz? Będę nosić pod sercem małą istotkę która jest owocem naszej miłości. Czego tu żałować? Poza tym będę mogła częściej wychodzić na mecze i oglądać takiego jednego wysokiego i przystojnego siatkarza w akcji. -Zaczynam się robić zazdrosny. -Nie masz o co wariacie, przecież to ty jesteś tym szczęściarzem. A teraz proszęcię pocałuj mnie, nawet nie wiesz jak za tym tęskniłam. Słodko, słodziutko, aż do porzygu xd mam nadzieję, że komuś się podoba :) proszę o komentarze :) Nowe opowiadanie Zapraszam was serdecznie na coś zupełnie nowego. Opowiadanie, które wystartuje zaraz po zakończeniu tego opowiadania :) Mam nadzieję, że chętnie będziecie zaglądać również tam 51 Powolnym krokiem udałem się w kierunku sali Weroniki. Nie mogłem uwierzyć w to, że Weronika jest w ciąży. Tak bardzo bała się, że nie może mieć dzieci, a tu taka niespodzianka. Będzie musiała na jakiś czas przerwać karierę, ale myślę, że kiedy dowie się o wszystkim będzie szczęśliwa. Niepewnie wszedłem do pomieszczenia. Na białym łóżku leżała blada jak ściana Weronika. Jej wątłe ciało okalało pełno rurek. -Weronika kochanie tak bardzo się o ciebie bałem. Musisz obudzić się jak najszybciej. Będziemy mieli dziecko. Nawet nie wiesz jak się cieszę. -Panie Wojtku musi pan już wyjść. -Tak, już wychodzę. -Kocham cię – pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z sali. Kiedy stanąłem przed salą zdałem sobie sprawę, że powinienem powiadomić o wszystkim Facundo i Sebastiana. Po chwili wykręcałem już numer tego pierwszego. -Wojtek? Już się za mną stęskniłeś? -Weronika miała wypadek. -Co? Dopiero się widzieliśmy. -Wpadła pod rozpędzony samochód. Leży teraz w szpitalu jeżeli chcesz to przyjedź. -Jasne, za chwilkę będę. -Mógłbyś zawiadomić Sebastiana? Chyba powinien o wszystkim wiedzieć. -Zaraz do niego zadzwonię. -To czekam na ciebie w szpitalu. Pół godziny później poczułem, że ktoś siada na krześle obok mnie. -Jak to się stało? -Siedzieliśmy sobie w domu kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się, że to rodzice Weroniki. -Moment, moment ja tu czegoś nie rozumiem! Przecież rodzice Weroniki zginęli w wypadku. Powrócili zza światów? -To byli zupełnie inni ludzie. Przyszli i powiedzieli, że Weronika została adoptowana, że tak naprawdę to oni są jej prawdziwymi rodzicami. -Wcześnie zebrało im się na powiedzenie prawdy. Gdzie byli przez te dwadzieścia lat? -Podobno szukali jej już od dłuższego czasu, ale dopiero dzięki temu, że pojechała do Włoch udało im się ją odnaleźć. -Rozumiem, że Weronika się zdenerwowała i wybiegła z domu. -Skąd wiesz? -Już trochę ją znam. -Pobiegła na cmentarz. Oni pojechali za nią, ja później też tam pobiegłem. Kiedy byłem już obok wejścia zobaczyłem Weronikę uderzającą w ten samochód. Nie mogłem nic zrobić. -Ale wszystko będzie dobrze? -Lekarze mówią, że trzeba czekać. -Na pewno wszystko będzie okej. Weronika jest dzielna poradzi sobie. -Mam nadzieję bo ma dla kogo żyć – szepnąłem pod nosem. -Mówiłeś coś? -Nie, nie nic. Do dupy i bez sensu. 50 Pogotowie przyjechało po dwudziestu minutach. Do ich przyjazdu sprawdzałem czy weronika cały czas oddycha. Na szczęście ani na chwilę nie przestała oddychać. Karetka zabrała ją po chwili do szpitala, ale ratownicy nie pozwolili mi z nimi jechać. Tymczasem moim oczom ukazali się Milena i Francisco. -To wszystko wasza wina. Po co wtrącaliście się w jej życie. Nie było was dwadzieścia lat. Tak nagle przypomnieliście sobie, że macie córkę? Gdyby nie wy Weronika siedziałaby sobie teraz spokojnie ze mną w salonie i oglądała film śmiejąc się do rozpuku. -My nie.... My tylko chcieliśmy poznać naszą córkę. -Super wam wyszło to zapoznanie. Nie ma co. Jadę teraz do szpitala i nie chcę was tam widzieć. Rozumiemy się? Nie czekając na odpowiedź pobiegłem do domu by zabrać samochód stojący pod budynkiem. Drogę do szpitala pokonałem ta szybko jak nigdy w życiu. Po drodze złamałem wszystkie możliwe przepisy, ale nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsza jest teraz Weronika. Zaparkowałem samochód na szpitalnym parkingu i szybko wbiegłem do budynku szukając recepcji czy czegoś takiego. -Dzień dobry – uśmiechnęła się do mnie pani w recepcji. -Dzień dobry. Szukam dziewczyny, przywieziono ją niedawno z wypadku. -A tak wiem, jest w tej chwili operowana. A pan to? -Jestem jej narzeczonym. -W takim wypadku proszę za mną zaprowadzę pana pod blok operacyjny. -Dziękuję. -To tutaj. Gdyby pan czegoś potrzebował zawsze ja albo któraś z moich koleżanek jest w dyżurce. -Dziękuję. Kiedy pielęgniarka odeszła usiadłem na krześle i omiotłem wzrokiem otoczenie. Sterylne białe ściany, białe fartuchy pielęgniarek przechodzących obok mnie. Nienawidzę szpitali. Kiedy byłem mały babcia pojechała do szpitala. Miały to być tylko kontrolne badania, a okazało się, że już z niego nie wyszła. Zmarła dwa dni później. Od tego czasu chowam w sercu urazę do każdej osoby chodzącej w białym kitlu. Oparłem głowę o ścianę i czekałem. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, a każda minuta zdawała się być godziną. W pewnym momencie zobaczyłem łóżko z Weroniką wyjeżdżające z sali operacyjnej. Była taka blada, na twarzy miała mnóstwo siniaków i zadrapań. Zaraz za nią z sali wyłonił się lekarz. -Doktorze co z nią? -Jest pan kimś z rodziny? -Jestem jej narzeczonym. -W takim razie zapraszam do gabinetu. Kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu lekarz ponownie zabrał głos. -Nie będę owijał w bawełnę. Stan pani Weroniki jest bardzo ciężki. Najbliższe godziny będą decydujące. Musimy wierzyć, że wszystko będzie dobrze. -Mógłbym ją zobaczyć. -Tak, ale tylko na chwilę. Jest bardzo słaba, musi odpoczywać. A i jeszcze jedno, wiedział pan, że pani Weronika jest w ciąży? -W ciąży? Ale to nie możliwe, Weronika miała wypadek i powiedzieli nam, że nie będzie mogła mieć dzieci. -W takim razie musieli się pomylić. To piąty albo szósty tydzień. -Dziękuję panie doktorze – wyszedł z gabinetu niedowierzając w to co usłyszał. Dokładnie wiedział kiedy poczęli swoje dziecko. To ten pamiętny wieczór kiedy jej się oświadczył. To właśnie wtedy zdarzył się cud, którego owoc przywitają za niecałe osiem miesięcy na świecie. Owoc ich wielkiej miłości. Wczoraj zostałam chrzestną tego oto przystojniaczka :D Słodziak prawie wcale nie płakał w kościele :D 49 -Wojtek kim są ci państwo? -O to samo mógłbym zapytać ciebie w końcu to do ciebie przyszli. -Kim państwo są i co państwa do mnie sprowadza? -Nazywamy się Milena, a to jest mój mąż Francisco. -I co w związku z tym? -Naprawdę niczego się nie domyślasz? Weronika my jesteśmy twoimi rodzicami. -To chyba jakiś żart. Moi rodzice zginęli parę lat temu w wypadku samochodowym. -Tak, ale oni nie byli twoimi prawdziwymi rodzicami. Adoptowali cię jak byłaś mała. Byłam jeszcze strasznie młoda, nie byłam gotowa na dziecko, a twoja mama była moją koleżanką ze szkoły. Kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży i nie chcę tego dziecka postanowiła zaadoptować je razem z twoim tatą. Zaraz po porodzie wyjechałam do Włoch. Później próbowałam cię znaleźć, ale nie udało mi się. Dopiero kiedy zaczęłaś grać we Włoszech i poznałaś Emanuele... -Co ten typ ma z tym wspólnego? - Emanuele to syn mojego brata. To dzięki niemu dotarliśmy do ciebie. -Nie mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda – zerwałam się z kanapy i niewiele myśląc wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie na oślep. Po jakimś czasie znalazłam się na cmentarzu. Kupiłam kwiaty i udałam się w kierunku grobu moich rodziców. -Nie wierzę im, oni nie mogą być moimi rodzicami. To wy nimi byliście, to wy byliście przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki, kiedy powiedziałam pierwsze słowo. To do was mówiłam „tato” i „mamo”. To wy byliście przy mnie jak byłam chora, tuliliście mnie do snu kiedy miałam koszmary. Tak bardzo mi was brakuje. Po chwili usłyszałam kroki i obok mnie stanęła ta kobieta. -Co pani tutaj robi? -Chciałam jeszcze chwilkę z tobą porozmawiać. Intuicja podpowiadała mi, że tu będę mogła cię znaleźć. -Nie powinno pani tu być. -Weronika wiem, że jest ci trudno, ale taka jest prawda. Musieliśmy ci o tym powiedzieć, chcieliśmy żebyś wiedziała, że masz rodziców i możesz na nich liczyć. -Nie mam rodziców. Moi rodzice zginęli kiedy miałam dziesięć lat i nic tego nie zmieni. To, że pani mnie urodziła nic nie oznacza. Równie dobrze każda kobieta na ulicy mogła nazwać się tym mianem. Niech pani zabierze ze sobą swojego męża i wraca tam skąd pani przyjechała. Wybuchnęłam płaczem i zaczęłam biec. Błyskawicznie znalazłam się poza murami cmentarza i wybiegłam na ulicę. W ostatniej chwili zauważyłam jasne światła samochodu naprzeciwko mnie. Niestety nie mogłam nic zrobić. Jedyne co pamiętam to krzyk Wojtka, przeraźliwy ból i ciemność. Oczami Wojtka Kiedy Weronika wybiegła z domu wiedziałem, że jedynym miejscem w które mogła się udać był cmentarz. Niewiele myśląc zamknąłem drzwi po wyjściu tych ludzi i czym prędzej tam pobiegłem. Kiedy byłem już przy bramie zauważyłem Weronikę wybiegającą na ulicę prosto przed koła nadjeżdżającego samochodu. Auto uderzyło w jej ciało z wielką siłą. Błyskawicznie do niej podbiegłem i sprawdziłem puls. Był słaby, ale na szczęście wyczuwalny. Chwilę później obok mnie pojawił się kierowca samochodu. -Matko Boska, ja nie chciałem, ta dziewczyna sama wpadła mi pod koła. Nie mogłem nic zrobić. -Niech pan zadzwoni po pogotowie. -Co? -Niech pan zadzwoni natychmiast po pogotowie. Pierwszy mecz z Iranem wygrany, dzisiaj miejmy nadzieję następny i czekamy aż makaroniarze skopią tyłki Brazylijczykom. Mam tylko nadzieję, że uraz Mariusza nie jest poważny bo bez niego będzie bardzo, ale to bardzo ciężko. 48 Oczywiście nie mogło obejść się bez imprezy. Zabawa trwała do białego rana. Wojtek kilka razy chwalił się przed wszystkimi jakim to on jest szczęściarzem, że zgodziłam się zostać jego żoną. Około piątej postanowiłam zabrać go do domu. Niestety nie było to takie proste gdyż ledwo trzymał się na nogach. Swoją drogą nie tylko ja miałam taki problem. Pół zespołu narąbało się jak stodoła i każda z dziewczyn próbowała doprowadzić do jakiegokolwiek stanu używalności swoją drugą połówkę. Jakimś cudem udało mi się wpakować Wojtka do taksówki, ale na tym niestety koszmar się nie zakończył gdyż pan Włodarczyk postanowił uciąć sobie drzemkę w taksówce. Na szczęście pan taksówkarz okazał się na tyle miły, że pomógł mi wprowadzić go do domu. Tak na marginesie dostał za to całkiem niezły napiwek. Kiedy odprowadziłam taksówkarza i wróciłam do domu ujrzałam Wojtka tańczącego ze szczotką. Niewiele myśląc złapałam za telefon i nagrałam tą całą idiotyczną sytuację. Nie wiem jakim cudem udało mi się utrzymać telefon gdyż cały czas zwijałam się ze śmiechu. -Mogę zapytać co ty robisz? -Jak to co? Tańczę, nie widać? -Widać, ale dlaczego tańczysz ze szczotką? - w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i tańczył dalej. Stanęłam obok niego, wyjęłam mu szczotkę z ręki. Złapałam go pod ramię i zaprowadziłam do sypialni. Położyłam go na łóżku zdjęłam koszulę i spodnie, a potem przykryłam kołdrą. Kiedy chciałam wyjść z sypialni usłyszałam jego głos. -Nie zostaniesz ze mną? -Nie mam zamiaru z tobą spać. Śmierdzisz alkoholem na kilometr. Miłej nocy. Zamknęłam drzwi i udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę malinową i usiadłam na kanapie w salonie. Kiedy opróżniłam kubek postanowiłam, że zaniosę mu do pokoju butelkę wody i jakieś tabletki przeciwbólowe żeby nie budził mnie z samego rana bo na pewno będzie miał ogromnego kaca. Wojtek pochrapywał już sobie spokojnie w sypialni kiedy do niego weszłam. Zostawiłam wszystko i poszłam do pokoju gościnnego by po chwili oddać się w objęcia Morfeusza. Następnego dnia obudził mnie trzask dochodzący z kuchni. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina dwunasta. Ubrałam szybko szlafrok i weszłam do kuchni. Przy kuchence stał Wojtek w samych bokserkach i coś gotował. Właściwie nie powinnam nazywać tego gotowaniem. -Co ty robisz? -Chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka, ale widzę, że już wstałaś. -Obudziłbyś umarłego. Następnym razem postaraj się tak nie rozbijać. -Ale skoro już tutaj jesteś to może zaczniemy od deseru – podszedł do mnie i pocałował. -Nie jesteś przypadkiem zmęczony? -Nie, mam bardzo dużo energii – wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po wszystkim leżeliśmy wtuleni kiedy przerwał nam dźwięk dzwonka do drzwi. Wojtek założył tylko spodnie i poszedł otworzyć drzwi. Ja szybko założyłam na siebie jakąś koszulkę i spodnie. Po chwili usłyszałam krzyk Wojtka. -Do ciebie. Wyszłam z sypialni. W salonie siedziała jakaś kobieta z mężczyzną. Słodko w c*uj :D gorąco na dworze, gorąco w domu. chyba wybywam z książką na dwór :D pozdrawiam was serdecznie o zostawienie jakiegokolwiek komentarza. może być nawet buźka, żebym tylko wiedział, że to czytacie 47 Następnego dnia od samego rana szykowałam się na mecz. Umyłam włosy, wysuszyłam je i wyprostowałam. Założyłam koszulkę Wojtka, a do tego moje ulubione jeansy. -Widzę, że jesteś już gotowa. -Poprawię jeszcze tylko makijaż i możemy jechać. -Ok. Po drodze wpadniemy jeszcze po dziewczynę Nicolasa. Kiedy weszłyśmy na halę siatkarze rozciągali się na środku parkietu. Wojtek od razu mnie zauważył i uśmiechnął się od ucha do ucha. Chciał nawet do mnie podejść, ale pokazałam mu gestem żeby został na parkiecie. Na twarzach siatkarzy Skry było widać skupienie. Wyjściowa szóstka na mecz prezentowała się następująco: Facundo, Stefan, Nico, Andrzej, Karol, Mariusz i Paweł. Miałam nadzieję, że Wojtek wyjdzie na boisko, ale niestety okazało się inaczej. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Gra toczyła się punkt za punkt, na szczęście w samej końcówce udało nam się zdobyć dwa punkty przewagi i rozstrzygnąć seta na naszą korzyść. Dwa kolejne to już popis gry Bełchatowian. I po półtorej godzinie kibice i siatkarze Skry mogli cieszyć się z upragnionego mistrzostwa. Zeszłam na parkiet i szukałam wzrokiem Wojtka. Po chwili poczułam jak ktoś kładzie mi dłonie na oczach. -Wojtuś? -Skąd wiesz, że to ja? -Strzeliłam. -Trafiłaś idealnie. Wiesz jak tęskniłem. -Też tęskniłam. Nie mogłam doczekać się powrotu do Bełchatowa. -Gratuluję zdobycia mistrzostwa. -Nawzajem. Idź już do chłopaków. -Chodź ze mną, nie chcę się z tobą rozstawać. -Nie powinnam. -Jesteś moją dziewczyną więc możesz. Później wszystko działo się tak szybko. Szampan, konfetti, puchar, medale. Nie zauważyłam kiedy Wojtek zniknął. Po chwili zgasły światła i usłyszałam jego głos. -Jest tutaj z nami pewna osoba, której też należą się brawa. Tydzień temu zdobyła mistrzostwo Włoch razem ze swoim klubem, a teraz wróciła na stare śmieci. Weronika zapraszamy cię bardzo serdecznie na środek. Niepewnie stanęłam przy siatce. -Chciałbym powiedzieć państwu coś bardzo ważnego. Weronika i ja zaręczyliśmy się. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z wami tą radosną wiadomością. Szczególnie, że robię to w takim pięknym dniu jak w tym w którym Skra odzyskuje mistrzowski tytuł po dwóch latach. Po przemówieniu Wojtka wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować na naszą cześć, a po chwili usłyszeliśmy głośne „gorzko”. Niewiele myśląc przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam. 46 Rankiem następnego dnia w mieszkaniu Sebastiana panował istny bałagan. I to wcale nie przeze mnie jakby się mogło wydawać. Po prostu kochany Sebuś zaspał i latał jak poparzony po całym domu szukając różnych rzeczy, począwszy na spodniach, na kluczach skończywszy. -Gotowy? Człowieku przecież ja się przez ciebie spóźnię na samolot. -Spokojnie zdążymy, nie martw się. -Powiedz mi jeszcze tylko gdzie są kluczyki od auta. -Żartujesz sobie prawda? -Nie. -Jesteś cholernie nieodpowiedzialny. Zamawiam sobie taksówkę – wyciągnęłam telefon z torebki i wykręciłam numer. -Zaczekaj, są – kiedy odwróciłam się zobaczyłam jak wyciąga zgubę zza łóżka. -Serio? Szkoda, że ich do lodówki nie włożyłeś. Bierz walizki i wychodzimy. -Tak jest proszę pani. -To nie jest zabawne. Nie mam ochoty czekać na następny samolot kilku godzin. -Jasne, już się nie śmieję. Godzinę później na lotnisku -Obiecaj mi, że będziesz dzwonił. -Obiecuję. -A i miej oko na Facundo na kadrze. -Nie martw się to nie jest małe dziecko. -Wiem o tym, ale podobno każdy facet na poziomie umysłowym zawsze pozostaje dzieckiem. -A ja? -Wyjątek potwierdzający regułę. -A i jeszcze jedno, jak wrócę do Polski oczekuję na telefon w sprawie Alice. Mam nadzieję, że nie zdezerterujesz. Pasażerowie lotu do Polski... -To do zobaczenia mała. -Mała to jest twoja pała Sole. -Oj już się tak nie denerwuj. Dawaj przytulasa na koniec i spadaj bo zaraz ci samolot odleci i będziesz nadal skazana na moją łaskę i niełaskę. -Pa. -Dziękuję ci za te wszystkie chwile. -To ja powinnam ci podziękować. To ty przemówiłeś mi do rozumu w sprawie Wojtka. -Nie ma o czym mówić. Po prostu jestem starszy i mądrzejszy. -Ty mądrzejszy? Koń by się uśmiał. Kilka godzin później Kiedy przeszłam przez odprawę na lotnisku zauważyłam Faundo i Elenę. -Weronika, nawet nie wiesz jak tęskniłam. -Głuptasie puść mnie jeżeli nie chcesz żebym się udusiła. -Och, przepraszam. -Jak mniemam to musi być Elena o której tak dużo mi opowiadałeś. -W rzeczy samej. Weronika, moja przyjaciółka – Elena. -Mam nadzieję, że mówił o mnie same dobre rzeczy. -Jasne, nie masz się o co martwić. -Gratuluję mistrzostwa. -Dzięki, mam nadzieję, że jutro pójdziecie w nasze ślady. -Też mam taką nadzieję, ale nie możemy lekceważyć Resovii to, że przegrali dwa pierwsze mecze nic nie oznacza. -Dacie radę, wierzę w was. -Dzwonił do mnie Wojtek. Pytał czy nie wiem kiedy wracasz do Polski. -Mam nadzieję, że nic mu nie powiedziałeś. -Spokojnie umiem trzymać język za zębami. Powiedziałem mu, że ostatnio z tobą nie rozmawiałem. -No i prawidłowo. -Dawaj te swoje bagaże. Zbieramy się do domu. Dwie godziny później parkowaliśmy samochód pod jednym z osiedli na obrzeżach Bełchatowa. -Gdzie my jesteśmy? -A fakt, nic ci nie powiedziałem. Postanowiłem przedłużyć kontrakt ze Skrą i kupiłem mieszkanie. -Na jak długo zostajesz w Polsce. -Na razie na trzy sezony, ale nie wykluczone, że zostanę na dłużej. -Nawet nie wiesz jak się cieszę. -Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju. Będziesz mogła się odświeżyć po podróży, a ja z Facundo przygotuję coś do jedzenia. -Dziękuję. Wyjęłam z walizki pierwszą lepszą koszulkę i dresowe spodnie. Następnie udałam się do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel. Kiedy zeszłam na dół w jadalni czekała już zapiekanka. -Dziękuję wam, że pozwoliliście mi się u siebie zatrzymać. -Nie ma za co. Jesteśmy ci to winni. -Kiedy wyjeżdżacie do Argentyny? -Dwa tygodnie po skończeniu sezonu. Później mamy jeszcze tydzień wolnego i zaczyna się liga światowa. -Umówiłam się z Sebastianem, że odwiedzi mnie w Polsce jakbyś chciał też możesz wpaść. -Pomyślę nad tym. A i mam do ciebie prośbę. Mogłabyś zająć się mieszkaniem podczas sezonu reprezentacyjnego? -Oczywiście. -Dziękuję. -Zrozumiem, że jedziesz jutro z nami na mecz? -Jasne, ale wolałabym nie jechać z tobą bo Wojtek może mnie zobaczyć. -Nie ma problemu pojedziesz razem z Eleną. 45 Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Postanowiłam, że przygotuję pożegnalne śniadanie dla Sebastiana, w końcu muszę mu się jakoś odwdzięczyć za to, że się mną zajął przez ten cały czas. Kończyłam robić posiłek gdy do kuchni wszedł Sebastian w samych bokserkach. -Mógłbyś się ubrać przynajmniej – rzuciłam ze śmiechem -Nie ma takiej potrzeby i tak nie zwracasz uwagi na żadnego faceta tylko na Wojtka. Szczęściarz z niego. -No ja myślę. -Co dobrego zrobiłaś? -Pożegnalne śniadanko, mam nadzieję, że będzie ci smakowało. -Nie ma innej opcji. Odwieźć cię na lotnisko? -Jakbyś mógł, nie chce mi się tłuc po mieście taksówką. -O której masz ten samolot? -Za dwie godziny. -To lepiej idź się już szykuj bo znając ciebie to możesz się nie wyrobić. -Aleś ty zabawny. Odwiedzisz mnie kiedyś w Polsce? -Przecież przyjadę na mistrzostwa, wtedy się zobaczymy. -Przyjedź wcześniej, będę tęskniła. -Ja też będę za tobą tęsknił mała, nawet nie wiesz jak bardzo. -To jak przyjedziesz? -W sumie to i tak nie będę mógł grać w kilku pierwszych meczach ligi światowej, może wtedy wpadnę do Polski. Co ty na to? -Genialnie. -Ale teraz naprawdę idź się już szykuj. -Ok, ale obiecaj mi jeszcze jedno. -Nie będę obiecywał nic w ciemno. O co chodzi? -O Alice, widzę, że ci się podoba. Umów się z nią. -Wcale mi się nie podoba. -Jasne, a ja jestem królowa angielska. Dobrze widzę jak na nią patrzysz, ona na ciebie zresztą też. -Myślisz, że się jej podobam? -Nie mogę wypowiadać się za nią, ale uważam, że zawsze warto spróbować. Inaczej zawsze będziesz pluł sobie w brodę, że nie spróbowałeś. -Masz rację, zadzwonię do niej zaraz po twoim wyjeździe. -Na pewno? -Słowo harcerza. -Byłeś chociaż harcerzem? -No nie, ale przecież tak się mówi. Nie łap mnie za słówka, zadzwonię do niej, a po spotkaniu zdam ci dokładną relację. Może być? Zadowolona pani? -Jasne, że zadowolona. Będzie mi was wszystkich brakować. Chociaż nie wszystkich, Emanuela nie będzie mi brakować. 5 komentarzy i kolejna część jutro :) cz. 44 Dwadzieścia minut. Oszalał, normalnie oszalał. Jak mam wyszykować się w dwadzieścia minut. Przecież nawet nie zdążę się umalować. Kiedyś to normalnie go zabiję. Nie moja wina, że dziewczyna potrzebuje zazwyczaj dwa razy tyle czasu na wyszykowanie niż chłopak. -Weronika błagam cię, spóźnimy się. -Spokojnie zdążymy, jak zwykle przesadzasz, a pewnie i tak będziemy przed czasem. -Czekam w samochodzie, jeżeli za dziesięć minut nie zejdziesz idziesz na pieszo. -Nie zrobisz mi tego? -Chcesz się przekonać? Po dziesięciu minutach usiadłam na siedzeniu pasażera w samochodzie Sebastiana. -To dokąd jedziemy? -Klub wynajął dla nas cały klub. -Nie będzie wrzeszczących hotek. Jak świetnie. Mam już powoli dość tekstów typu: „o matko to ten siatkarz, on jest taki przystojny” -Masz rację to jest wkurzające, ale na szczęście nie każda dziewczyna taka jest. -Dzięki Bogu. Gdy tylko weszliśmy obok mnie pojawiły się dziewczyny z drużyny. -Tak się cieszymy, że przyszłaś. -W końcu nie mogłabym opuścić ostatniej imprezy z moimi ulubionymi koleżankami. -Wracasz do Polski? -Na razie tak. Chcę być na ostatnich meczach klubowych Wojtka, a co będzie później to się jeszcze okaże. Może w następnym sezonie nadal będziemy koleżankami z drużyny. -Byłoby świetnie. -Można panią prosić do tańca? - obok mnie pojawił się Sebastian. -Przepraszam was dziewczyny. Stanęliśmy na środku parkietu i ruszaliśmy się w rytm muzyki. -Będę za tobą tęsknić. -Ja też, ale zobaczymy się na pewno w Polsce na mistrzostwach. -O ile trener będzie widział mnie w swojej drużynie. -Żartujesz? Przecież jesteś najlepszym siatkarzem na swojej pozycji. -Nie słódź. -Nie musisz mi wierzyć. -Wiesz może co z Facundo? Chce przedłużyć kontrakt? -Z tego co wiem to tak. Razem z Nicolasem chcą zostać w Bełchatowie na dłużej. Czują się tam świetnie i nie dziwię się. Nasi kibice są naprawdę genialni. -Obiecasz mi coś? -Zależy co? -Obiecaj mi, że nie stracimy kontaktu. -Oczywiście, że nie. Nie pozwolę, żeby nasza przyjaźń się skończyła. Poza tym ktoś musi informować mnie o tym co dzieje się u dziewczyn. - wystawiłam mu język i udałam się do stolika przy którym siedziały moje koleżanki. Rozdział o niczym. Rok szkolny zakończony. Średnia 4,5 całkiem nieźle, myślałam, że będzie gorzej. Życzę wszystkim udanych wakacji :) Nowe opowiadanie Zapraszam was bardzo serdecznie na moje nowe opowiadanie Mam nadzieję, że chociaż część z was będzie tam ze mną. Zapraszam do zapoznania się z zakładką bohaterowie, a już za chwilkę postaram się dodać prolog. Pozdrawiam serdecznie ;* cz. 43 Postanowiłam, że nie będę dzwoniła do Wojtka i mówiła mu kiedy dokładnie wrócę do Polski. Zrobię mu niespodziankę i pojawię się na meczu z Resovią. -Cześć Weronika. -Cześć Facu. -Gratuluję zdobycia mistrzostwa. -Dzięki. Mam nadzieję, że wy też wygracie. -Też mam taką nadzieję. -Mam do ciebie prośbę? -Proś o co tylko chcesz. -Chcę wrócić do Polski za dwa dni. -To świetnie. -Nie przerywaj mi. Mogłabym przenocować u ciebie na jedną noc? -A co z Wojtkiem? -Chcę mu zrobić niespodziankę i pojawię się dopiero na meczu. -Świetny pomysł. Na pewno się ucieszy. Od miesiąca słyszę z jego ust narzekania na temat tego jak ciężko żyje mu się bez ciebie. -Na szczęście już wracam i nie będzie musiał się męczyć. Tylko proszę cię nic mu nie mów. -Jasne, będę milczał jak grób. -Dzięki. -Nie ma za co. Do zobaczenia. Siedziałam sobie spokojnie w pokoju i kończyłam pakowanie gdy do środka wparował Sole. -Szykuj się wychodzimy do klubu opić sukces. -Mogłeś chociaż zapukać. Co by było gdybym była naga? -Miałbym śliczne widoki. -Zboczeniec. -A tak właściwie to co robisz? -Pakuję się, pojutrze wracam do Polski. -Już? Miałem nadzieję, że zostaniesz ze mną trochę dłużej. -Stęskniłam się za Wojtkiem, Facundo i całą Skrą. -W sumie nie dziwię ci się, słyszałem, że Bełchatów jest świetnym miejscem do grania. -Możesz sam się o tym przekonać w przyszłym sezonie. -Mam jeszcze roczny kontrakt w Trento, ale za rok, kto wie. -Trzymam cię za słowo. -Wychodzimy za dwadzieścia minut. -Mogłeś uprzedzić mnie trochę wcześniej. -Spokojnie wyrobisz się. -Mam nadzieję. Kolejna część oddana w wasze ręce. Dziękuję wam serdecznie za każde wyświetlenie z osobna i wszystkie razem :) cz. 42 Wróciłem na chwilę do salonu. Porozmawiałem jeszcze chwilkę z dziewczynami z drużyny Weroniki. Poprosiłem je żeby na nią uważały. Najchętniej sam zostałbym we Włoszech, ale nie mogę tak po prostu odejść ze Skry. -Jestem gotowa. -Wyglądasz ślicznie – ucałowałem ją w policzek. -To my wychodzimy. Cześć wszystkim. -Wrócimy późno więc nie musisz na nas czekać – zwróciłem się do Sebastiana. -Jesteś niemożliwy, wiesz? -I właśnie za to mnie kochasz. -Nawet nie wiesz jak bardzo. Obiecaj mi, że jak wrócę do Polski pójdziesz ze mną do lekarza. Zrobimy szczegółowe badania i dowiemy się czy będziemy mogli mieć dzieci. -Obiecuję. -Komedia czy horror? -Nawet nie ma mowy żebyśmy poszli na jakikolwiek horror. -Czyli komedia. Film minął bardzo szybko. Z kina od razu przenieśliśmy się do restauracji. Tam okazało się, że Wojtek wynajął dla nas cały lokal. -Zgłupiałeś? Przecież to musiało kosztować majątek. -Żadne pieniądze nie są ważne, kiedy w grę wchodzisz ty. -Słodzisz Wojtuś. -Wcale nie, po prostu mówię prawdę. Usiądziemy? Kiedy tylko zajęliśmy swoje miejsca obok nas pojawił się skrzypek. Zaczął przepięknie grać. -Podoba ci się? -Jeszcze się pytasz? Jest cudownie. Kiedy zaczęliśmy jeść deser poczułam w moim ciastku coś dziwnego. Po chwili okazało się, że kryje ono w sobie pierścionek. Momentalnie obok mnie pojawił się Wojtek i uklęknął na jedno kolano. -Weronika jesteś dla mnie bardzo ważna. Kocham cię nad życie, czas spędzony bez ciebie był najgorszym w moim życiu. Nie chcę rozstawać się z tobą na dłużej, chcę żebyś zawsze była obok mnie. Chcę zestarzeć się przy tobie, obserwować jak będą dorastać nasze wspólne dzieci. Czy uczynisz mi tę przyjemność i zostaniesz moją żoną. -Oczywiście, że tak głuptasie – objęłam dłońmi jego twarz i złożyłam pocałunek na jego ustach. -Co ty na to żeby się stąd ulotnić? Wynająłem pokój w hotelu na czas mieszkania we Włoszech. -Widzę, że wszystko sobie poukładałeś, a co by było gdybym się nie zgodziła? -Taka opcja nie wchodziła nawet w grę. Dobrze wiem, że nie potrafisz beze mnie żyć. To co działo się w hotelu zostanie już naszą słodką tajemnicą. Cztery miesiące później -Proszę państwa tylko dwa punkty. Dwa punkty dzielą nasze zawodniczki od zdobycia mistrzostwa Włoch. Jeżeli im się to uda zarówno męska jak i żeńska drużyna Trentino wróci na sam szczyt. Gorąco dopingujemy nasze dziewczyny. Na zagrywkę wchodzi właśnie zawodniczka naszego zespołu Weronika Zamojska. As serwisowy! Niesamowita jest ta dziewczyna. Kto wie czy bez niej grałoby się tak dobrze? Ponownie Weronika tym razem przeciwniczkom udaje się przyjąć jej trudną zagrywkę. Czytelna wystawa na lewe skrzydło i blok!! blok naszej drużyny kończy finałową rywalizację. Serdecznie gratulujemy naszym dziewczynom. Perspektywa Weroniki Udało nam się! Udało mi się zdobyć mistrzostwo Włoch w moim pierwszym sezonie za granicą. -Gratulacje – obok mnie pojawił się Sebastian. Byłaś genialna. -Bez przesady, robiłam po prostu to co do mnie należy. -Jak zwykle skromna. -Weronika chodź do nas. -Przepraszam cię. Zaczekasz na mnie czy widzimy się w domu? -Zaczekam. -Dzięki. Podeszłam do dziewczyn. Rozpoczęło się istne szaleństwo. Najpierw zostały wręczone medale. Następnie do naszych rąk trafił puchar. Każda z nas potrzymała go chwilę w swoich rękach. Gdy trafił on do mnie uroniłam kilka łez. Pierwszą osobą o której pomyślałam był Wojtek. Podczas tych czterech miesięcy widzieliśmy się tylko kilka razy. Bardzo za nim tęsknię, na szczęście już za dwa dni wsiadam w samolot i wracam do Polski. Zdążę przyjechać na trzeci mecz finałowy plusligi. Dwa pierwsze w Rzeszowie wygrała Skra, ale każdy kibic siatkówki wie, że Resovia na pewno nie podda się bez walki. Kiedy zeszłam z podium obok mnie pojawił się jakiś dziennikarz prosząc o krótką rozmowę. -Z nami najskuteczniejsza zawodniczka drużyny Trentino Weronika Zamojska. Na początku bardzo serdecznie chciałbym pani pogratulować. Pierwszy sezon w klubie poza Polską i od razu mistrzostwo. Co pani teraz czuje? -Dziękuję. Tego nie da się opisać, to są tak wielkie emocje. -Wszystkich na pewno interesuje to czy zostaje pani w naszej drużynie na kolejny sezon? -Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. Nie ukrywam, że muszę porozmawiać na ten temat z moim narzeczonym, ale na razie nie chcę o tym myśleć. -W takim wypadku trzymamy kciuki aby wybrała pani najlepszą opcję dla pani kariery, a narzeczonemu gratujemy tak zdolnej drugiej połówki. -Dziękuję. Wojtuś kocham cię, już niedługo się zobaczymy – puściłam buziaka w stronę kamery i udałam się do szatni. Dzisiaj drugi mecz z reprezentacją Brazylii. Liczę na kolejną wygraną. Jak tak patrzę na tabelę to chyba ostatnia szansa, na to by Brazylia zachowała szanse na udział w finale ligi światowej gdyż następne 2 mecze a zarazem ostatnie dla Canarinhos grają z Włochami i to na ich terenie, a do składu Włochów powracają zawodnicy, którzy dostali wolne na mecze z Polską i Iranem. *Z poprzedniej części rozdziału* Chodząc tam i z powrotem przed domem przyjaciółki, nagle stanęłam jak wryta zauważając niewielką, białą rękawiczkę... całą poplamioną. - Cin, widziałaś to tu wcześniej? - zapytałam przestraszona, a jednocześnie szczęśliwa tym odkryciem, bo jeśli to nie jest rękawiczka ani jej, ani jej rodziców, może to oznaczać, ze należała ona do mordercy. A wtedy dowiemy się kim mógł być morderca, cóż... Przynajmniej taką miałam nadzieję. - Nie... To nie moje, a rodzice raczej nie mieli takich rękawiczek. Do ogrodu używali zawsze czar... - przerwała - Amber... - zaczęła patrząc przed siebie. Louis i ja podążyliśmy jej śladem. Po drugiej stronie chodnika stał... *AMBERLEE* Po drugiej stronie chodnika stał... Adam! Jego sylwetkę, sposób w jaki trzymał papierosa i wypuszczał dym z ust poznałabym wszędzie! Jego twarz w połowie zasłonięta kapturem, w świetle lampy ulicznej wyglądała naprawdę strasznie, aż poczułam ciarki w całym ciele. Chciałam do niego podejść, zapytać czy coś widział i już odwracałam się do przyjaciół by poinformować ich o moich zamiarach kiedy nagle zniknął w ciemnościach. Przeklinałam los, że akurat na tej ulicy stała tylko jedna lampa oświetlająca drogę. Rozglądałam się wszędzie próbując wypatrzeć brata, ale nigdzie go nie było, jakby wyparował, zniknął jak dym papierosowy wypuszczony z jego ust. Postanowiłam jednak nie odpuszczać i zadzwoniłam do niego, jednak nie Wiecie... - odwróciłam się do przyjaciół - Pójdę do domu, zobaczę co się Nie pozwolę ci pójść samej - stwierdził Lou, a Cintia dorzuciła, że również pójdzie ze mną, ja jednak wolałam pójść tam sama. Ich obecność mogłaby jedynie zezłościć rodziców... I być może samego Adama o tym przyjaciołom i obiecałam, że będziemy w stałym kontakcie telefonicznym, a następnie poszłam do swojego domu. Może nie stresowałabym się tak przechodząc przez próg własnego mieszkania, jednak po wydarzeniach z tego dnia wcale nie czułam się dobrze. Było bardzo późno i może dlatego wszędzie były zgaszone światła, ale zdziwiło mnie dlaczego w garażu Adama akurat pali się światło. Może zapomniał zgasić, albo... Nie, nie mogłam jeszcze myśleć o najgorszym!Poczułam wibrację telefonu w tylnej kieszeni spodni. "Liam napisał, że ma wiadomości od policji, która poszła do domu Langdona, zadzwoń!" Wiadomość była od Louis'ego. Odpisałam mu jedynie "za chwilę" i schowałam z powrotem telefon. W pierwszej kolejności chciałam dowiedzieć się dlaczego światło w garażu było zapalone i co się tam działo. Może nie był to dobry pomysł, ale w głębi duszy czułam, że może mi to pomóc. Parę kroków od drzwi garażu znów dostałam wiadomość tekstową o Lou. "Wysłałem do ciebie policję, są gdzieś przy głównej ulicy więc jak coś będzie się działo to krzycz. Martwimy się o ciebie!"- Człowieku, nie widziałeś mnie dosłownie dziesięć minut! - pomyślałam i odwróciłam się, by sprawdzić czy policja rzeczywiście stoi za mną. Trzech mężczyzn gotowych do akcji stało przy wozie policyjnym, jednak ich ubiory wcale nie wyglądały na mundury policyjne. Uznałam jednak, że chcą się zamaskować i dlatego wyglądali jak smarkacze, którzy w każdej chwili mogą zaatakować policyjny samochód. Uśmiechając się delikatnie i z rozbawieniem, podeszłam do drzwi garażu. Słyszałam rozmowę Adama z... Nie musisz zabijać, żeby udowodnić jej głupie uczucia! - krzyczała... mama?!- A powiedziałaś jej prawdę na samym początku? - usłyszałam głośny plask, który towarzyszy zazwyczaj uderzeniu w twarz - Powiedziałaś, pytam się?!- Nie - powiedziała o dziwo spokojnie - Chciałam, żebyś ją potrącił, ale nie było mowy o morderstwach!- Bo wtedy nie było mowy o tym, że jest Rozumiesz, że to był powód mojej złości kiedy widywała się z tym Tomlinsonem!- A nie pomyślałaś, że ona nie pozwoli ci go skrzywdzić? - Po czyjej jesteś teraz stronie, Adam? - zdziwiony głos matki jednocześnie zdradzał jej strach. Wycofałam się nieco, by machnąć na policjantów, którzy bardzo cichym ale szybkim krokiem kierowali się w stronę garażu. Poprosiłam, by stali za mną i przysłuchiwali się Po niczyjej. Teraz... Po niczyjej - powtórzył Adam - Kocham tą zdzirę i zawsze kochałem. Chciałem, by myślała że to Louis zamordował tę kobietę, która... - zaśmiał się - Nie jest matką Cintii Black - dodał, a ja zdziwiona spojrzałam na policjantów, po czym podałam jednemu z nich swój telefon i poprosiłam by zadzwonił do Louis'ego i o wszystkim mu powiedział. Kiedy policjant odszedł kawałek od nas, wróciłam do przysłuchiwania się rozmowie...- ... i nie pozwolę byś dalej zgadzała się na te spotkania Amberlee z Tomlinsonem - jego nazwisko niemal wypluł - Dlatego postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce - powiedział i ponownie zaśmiał się z wyższością - Następnym celem jest Louis Tomlinson!W tamtej chwili nie wytrzymałam i otworzyłam szerzej drzwi do garażu pozwalając dwóm policjantom wkroczyć do akcji. Szybko podbiegli do Adama i uniemożliwili mu jakikolwiek ruch, a ja wołając szybko mężczyznę, który od nas odszedł podeszłam do matki. Nie przytuliłam jej, nie ucieszyłam się że nic jej nie jest. Po prostu chciałam uniemożliwić jej wyjście. Kiedy jeden z mężczyzn skuł Adama kajdankami, zabrali się za mamę. Wezwali posiłki, a ja rozejrzałam się po całym Pani Black! - krzyknęłam podbiegając do związanej w kącie z jej ust zawiązaną chustkę i rozwiązałam ręce. Mama mojej przyjaciółki rzuciła się na mnie płacząc cicho i dziękując za ratunek. Po dość dłuższej chwili postanowiłyśmy obie wstać i wyjść z garażu. Dwa wozy policyjne przyjechały pod dom zabierając Adama i matkę, a do nas podbiegło pięć osób. Cintia, Louis i trzech policjantów. Pani Black rzuciła się w ramiona córki i obie zaczęły płakać, a ja również płacząc podeszłam do Louis'ego i przytuliłam się do niego mocno. Szeptał coś, ale nie byłam w stanie go słuchać. Nie mogłam słyszeć czegokolwiek, bo w głowie wciąż miałam słowa Adama, kiedy rozmawiał z do domu Harry'ego, by odpocząć. Cintia i pani Black udali się na policję ponieważ policja chciała, by mama mojej przyjaciółki złożyła od razu zeznania. Ja byłam strasznie zmęczona, a Louis martwiąc się o mnie chciał bym odpoczęła, ja jednak nie mogłam... Została przecież jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia - co działo się z Gemmą?W salonie siedziała czwórka chłopców, przyjaciół Louis'ego, a Gemmy nie było nigdzie więc postanowiłam dowiedzieć się od razu gdzie jest i co powiedzieli policjanci, którzy poszli sprawdzić, co się z nią To nie Thomas był tym złym w całej sprawie - stwierdził bardzo poważnie Niall wstając z kanapy i podchodząc do mnie. Odrobinę się bałam jednak stałam prosto i wytrzymywałam jego spojrzenia w moją stronę - To wszystko twoja wina, Amber - wycedził przez zęby i już chciał coś zrobić, podniósł rękę, ale Harry rzucił się w jego Stary, daj spokój! - powiedział - Nie wiedziała przecież o niczym, sama chciała znać prawdę!- Mam nadzieję, że wie jaka jest ta prawda, bo jeśli dalej mamy to ciągnąć to lepiej zakończmy karierę już teraz! - krzyknął zdenerwowany i wrócił na swoje miejsce na na boku kanapy, obok Liama i zaczęłam opowiadać o wszystkim, czego się dowiedziałam. Miałam łzy w oczach, byłam zdenerwowana, zła i do tego zmęczona. Byłam adoptowana, Adam starszy ode mnie prawdopodobnie się we mnie zakochał i przejechał mnie wtedy samochodem, by później zwalić całą winę na Louis'ego i usunąć go sobie z drogi. Czy był naprawdę takim idiotą żeby myśleć, że tak nagle dam spokój i uwierzę jego słowa? A tak bardzo mu wierzyłam. Jednak moja wiara ma swoje granice...Od chłopaków dowiedziałam się, że Gemma i Thomas również znaleźli się na komendzie by złożyć zeznania. Adam prawdopodobnie związał Langdona, a kiedy Gemma uciekła napisała wiadomość do brata chowając się gdzieś przed tym ranek i kolejne problemy. Jednak nie tak ciężkie jak te z minionej nocy, ooo nie! Te problemy w porównaniu z tamtymi to... nawet nie nazwałabym ich problemami. Miałam jednak nadzieję, że kolejny członek mojej rodziny nie wyląduje w więzieniu... .............................................................................................................................................Tak więc witam was w ósmym już rozdziale forgiveness!Ten wydaje mi się trochę dłuższy niż poprzednie i jak widzicie udało mi się wyjść z tego "kryminału", chociaż lekko nie było. W ogóle to myślałam, że zostawię to opowiadanie w cholerę i po prostu odejdę bez pożegnania jednak odsunęłam od siebie te myśli i udało mi się naskrobać coś nadzieję, że rozdział choć trochę wam się spodobał i nie napaćkałam za

życie jest małą ściemniarą dzwonek